Pani Julita z Mikołajek na Mazurach do końca swojego życia zapamięta drogę do pracy. Wszystko z powodu niepozornego owada, który omal nie doprowadził do tragedii. Sytuacja wyglądała bardzo poważnie, ale na szczęście wszystko skończyło się na niegroźnych potłuczeniach i stratach materialnych.
Do zdarzenia doszło w miniony piątek, 23 czerwca. Kobieta jechała właśnie do pracy. Była na Kościuszki, gdy niespodziewanie przez uchylone okno do jej opla wleciał ogromny trzmiel. Wystraszona 41-latka wpadła w panikę, zaczęła opędzać się od intruza, szarpać kierownicą, wskutek czego straciła panowanie nad pojazdem. Samochód zjechał z drogi i dachował po uderzeniu w drzewo.