Śmierć pracowników hali pod Bartoszycami. Zatruli się spalinami
Dariusz J., właściciel firmy wykonującej posadzki, odpowie przed sądem za śmierć dwóch pracowników pod Bartoszycami - informuje PAP. Do tragicznego zdarzenia doszło 1 lutego br. we wsi Sędławki. Oskarżony zatrudnił do pracy dwóch mężczyzn w wieku 37 i 45 lat, którzy w dzień i w nocy pracowali w hali po dawnym tartaku. W budynku nie było oświetlenia, więc korzystali z agregatu prądotwórczego, który w czasie dnia znajdował się na zewnątrz. Feralnego dnia ok. godz. 16 szef Jacka P. i Pawła J. pojechał do Olsztyna, ale wcześniej polecił pracownikom, by wnieśli urządzenie do środka. Gdy wrócił na miejsce, ok. godz. 23, obaj mężczyźni już nie żyli. Zatruli się spalinami.
- Z dokonanych w śledztwie ustaleń wynika, iż tlenek węgla na hali pochodził z pracującego tam agregatu prądotwórczego. Agregat był używany niezgodnie z zasadami BHP i instrukcją użytkowania, która zabrania jego uruchamiania w pomieszczeniach zamkniętych. Ponadto pracownicy Dariusza J. nie byli właściwie przeszkoleni w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy oraz użytkowania agregatu - mówi PAP Daniel Brodowski, pełniący obowiązki rzecznika Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Mężczyzna usłyszał zarzut umyślnego niedopełnienia swoich obowiązków, które skutkowało śmiercią dwóch osób, za co grozi do pięciu lat więzienia. Dariusz J. nie przyznał się do winy.