Roman J. w śledztwie nie przyznawał się do zarzutu spowodowania wypadku. Przed sądem zmienił swoją postawę i przyznał się do zarzucanego mu czynu. Jak mówił kierowca, feralnego dnia jechał po zakupy. Drogą, na której doszło do tragedii, jeździł 50 lat. Twierdził, że nie widział chłopca. Wyjaśnieniom oskarżonego przysłuchiwali się m.in. rodzice Krzysia. Oboje płakali. Przed sądem Roman J. przeprosił rodziców zmarłego chłopca za to, co się stało. Dodał, że w chwili zdarzenia jechał z "niewielką" prędkością.
Tragiczny wypadek w Kieźlinach. 12-letni Krzyś zmarł w szpitalu
Do tego tragicznego wypadku doszło w maju 2024 roku w Kieźlinach pod Olsztynem. Kierowca nissana potrącił 12-letniego Krzysztofa B., który przechodził po pasach. Chłopiec po kilku dniach zmarł w szpitalu dziecięcym w Olsztynie.
Przed sądem oprócz oskarżonego zeznawali również świadkowie wypadku. Jeden z nich stwierdził, chłopiec "został uderzony narożnikiem auta". Świadek wyszedł z samochodu i pobiegł do poszkodowanego, wezwał też pogotowie. Inny ze świadków mówił, że - według niego - Roman J. jechał z prędkością 70-80 km/h. Według świadków, 12-letni pieszy po zderzeniu z samochodem "wyleciał w powietrze” i upadł około 7 metrów od miejsca gdzie został potrącony. Ponadto, jak mówią świadkowie, nie było widać prób hamowania.
Oskarżony kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy, a auto sprawne technicznie. Sąd przerwał rozprawę do 28 marca. Zaplanowano na ten dzień przesłuchanie kolejnego świadka oraz biegłego z zakresu wypadków drogowych. Za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi kara do ośmiu lat więzienia.
