Julia prawdopodobnie urodziła się z wadą serca. Dopiero, kiedy skończyła miesiąc, podczas szczepienia, wyszło na jaw, że ma problem z sercem. Kiedy miała 4 lata, zostały jej wszczepione zastawki.
Julia nie mogła się ruszyć. Karetka nie przyjechała
Dramat 15-letniej Julii Szymańskiej i jej rodziny rozegrał się kilka dni temu. W niedzielę (15 listopada) Julia poczuła się bardzo źle. Miała migrenę, gorączkę i wymiotowała. Dyspozytorka pogotowia ratunkowego otrzymała informację o przypadku 15-latki z prośbą, aby wysyłać do niej zespół ratownictwa medycznego. Rozmowa została przekierowana do lekarza z szpitala w Ostródzie, który przepisał ibuprofen. Pomimo podania tego leku, stan Julki pogorszył się. Do tego doszły tak silne bóle mięśni, że 15-latka nie mogła się ruszyć.
Pogotowie w końcu przyjechało, ale było już za późno
Rodzina Julki nie dawała za wygraną. Błagała lekarzy o pomoc. - Około godz. 23 w poniedziałek, ponownie zadzwoniliśmy na pogotowie. Przekierowano rozmowę do lekarza pełniącego dyżur, który nakazał podwoić dawkę ibuprofenu. Julia nadal bardzo źle się czuła - opowiada Weronika Szymańska, siostra zmarłej 15-latki.
- Za godzinę znowu zadzwoniliśmy na 112. Znów usłyszeliśmy to samo, żeby podać ibuprofen. Kiedy we wtorek o godz. 12 Julia przestała oddychać, zadzwoniliśmy jeszcze raz - mówi pani Weronika. W międzyczasie ojczym próbował ją reanimować. Pogotowie przyjechało momentalnie.
- Zjawili się dosłownie po 3 minutach - wyjaśnia siostra Julii. - Podjęto czynności reanimacyjne, ale nie udało im się przywrócić Julii do życia. Gdyby dyspozytor od razu wysłał załogę ratownictwa, Julia na pewno by żyła. Miała całe życie przed sobą.
Rodzina zmarłej Julii nie odpuści
Urząd Wojewódzki w Olsztynie zapowiada wyjaśnienie sprawy. - Podejmiemy czynności sprawdzające zaistniałą sytuację - komentuje Krzysztof Guzek, rzecznik prasowy wojewody warmińsko-mazurskiego. Operator 112 z pewnością przekierował rozmowę do dyspozytora pogotowia, który może decydować czy wysłać karetkę czy nie.
O sprawę tragicznej śmierci 15-letniej Julki zapytaliśmy Marka Myszkowskiego, dyrektora Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie, odpowiedzialnego za prace dyspozytorów. Wciąż czekamy na odpowiedź.
- Podczas stwierdzenia zgonu była policja, która sporządziła notatkę. Nie zostawimy śmierci Julki, zgłosimy sprawę bezpośrednio do prokuratury - dodaje siostra zmarłej dziewczyny.