Koronawirus dotarł do Polski? Podejrzenie zakażenia śmiertelnym wirusem wystąpiło w Olsztynie. Kobieta wróciła z urlopu w Tajlandii. Będąc w Polsce, zaczęła się uskarżać na zdrowie. W poniedziałek (3 lutego) udała się do lekarza rodzinnego, a ten od razu wysłał ją do szpitala z oddziałem zakaźnym w Ostródzie. - Kobiecie pobrano krew do badań i wysłano do Warszawy - mówił we wtorek Janusz Dzisko, szef olsztyńskiej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Na temat stanu zdrowia kobiety wypowiedział się też dr Piotr Kocbach, ordynator oddziału chorób zakaźnych szpitala w Ostródzie.
Pacjentka wróciła właśnie z Tajlandii. Źle się czuła, miała objawy infekcji dróg oddechowych. W chwili obecnej pacjentka czuje się bardzo dobrze, jest w stanie ogólnym bardzo dobrym. Jej badania "pojechały" do Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie. Oczekujemy na wyniki, które prawdopodobnie dotrą do nas w czwartek.
Okazało się, że kobieta nie jest zarażona koronawirusem. Jak powiedzieli nam lekarze z Ostródy, olsztynianka opuściła już tamtejszy szpital. Zdementowano również pogłoski, jakoby na oddziale zakaźnym miałaby przebywać jeszcze jedna osoba z podejrzeniem koronawirusa.
Janusz Dzisko z olsztyńskiego sanepidu nie pozostawia jednak złudzeń, że prędzej czy później śmiertelnie niebezpieczny wirus trafi do Polski. - Patrząc na dynamikę rozwoju zakażeń, z dużym prawdopodobieństwem należy liczyć, że w Polsce pojawi się przypadek zakażenia. W krajach ościennych ma to już miejsce. To są sporadyczne przypadki "zawleczone", czyli przywiezione z Azji - mówi Dzisko.
W przypadku kobiety z Olsztyna skończyło się na strachu. Jak będą sobie radzić lekarze i pacjenci w woj. warmińsko-mazurskim, jeśli koronawirus dotrze do naszego regionu?
- Gdyby sytuacja pojawiła się, nasi pacjenci trafią do oddziałów zakaźnych szpitali w Ostródzie, Elblągu, Giżycku i Piszu. Oddziały są przygotowane, ale liczę na to, że nie będzie takiej potrzeby - komentuje Janusz Dzisko.
I dodaje: - W Polsce nie ma w tej chwili żadnego potwierdzonego przypadku zakażenia. Było sporo wątpliwości, trochę hospitlizacji, ale żadna z nich nie potwierdziła zachorowania.