Wygrana Staniszewskiego w Słomczynie: "Dantejskie sceny"
Zwycięstwo Staniszewskiego w finale było przekonywujące, ale droga do sukcesu - trudna i wyczerpująca. Po czterech biegach eliminacyjnych i biegach półfinałowych był remis z minimalnym wskazaniem na Jakuba Przygońskiego. W finale olsztyński kierowca jako pierwszy zameldował się w pierwszym zakręcie i stopniowo powiększając przewagę, dowiózł zwycięstwo do mety.
- Odniosłem pierwsze, historyczne zwycięstwo i cieszy to niesamowicie. Tym bardziej że nie spodziewałem się tak trudnych warunków ze strony rywali - ocenił Zbigniew Staniszewski. - Najtrudniejsze były starty, a bez tego można było zapomnieć o dobrych rezultatach. Każdy bieg to inna historia. Dochodziło do dantejskich scen, samochody się obracały, zderzaki fruwały. Nudy nie było. Po biegach eliminacyjnych "remisowaliśmy" z Kubą Przygońskiem 2:2. W finale cała nasza trójka szła równo, samochody się zespawały, ale to mi ostatecznie udało się udanym manewrem wyjść z pierwszego zakrętu jako lider. Potem kontrolowałem wydarzenia i historyczne zwycięstwo stało się faktem.
Zwycięska powtórka za miesiąc?
Z ośmioma punktami na koncie Staniszewski objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw kraju. Kolejna runda, rozgrywana również na torze w Słomczynie, odbędzie się 12-13 września. - Wiem gdzie mamy braki i rezerwy. Bierzemy się z całym teamem do roboty - zapowiada Staniszewski.