Sceny rodem z komedii

Napad śmiechu w Ostródzie. Rabuś-fajtłapa liczył na fortunę. Miś przytulanka jak "nagroda" pocieszenia

Wielki napad na stację benzynową, precyzyjny plan, uzbrojony bandyta, a w roli łupu… pluszowy miś. Brzmi jak scenariusz komedii, ale wydarzyło się naprawdę. 42-letni Piotr K. z Ostródy postanowił spędzić sylwestrową noc w nietypowy sposób – próbując szybko się wzbogacić. Problem w tym, że nigdy wcześniej nie zajmował się "gangsterką", ani z otwieraniem kas fiskalnych nie miał doświadczenia. Widać to było już w chwili "napadu".

Super Express Google News
Autor:

"Genialny" plan, który runął w kilka minut

Były lepsze miejsca na skok, ale Piotr K. uznał, że najciemniej pod latarnią. I tak właśnie w centrum Ostródy, przy samej komendzie policji, postanowił napadać na stację Orlen. W ostatnich godzinach 2023 roku, uzbrojony w rewolwer na gumowe kule, punktualnie o godz. 20:30 wszedł do środka i od razu przeszedł do działania.

Wkładali policyjne mundury i ruszali w miasto. Tak dokonywali napadów

Rabuś zaczął niczym w hollywoodzkim filmie. - To jest ku…a napad, wypie…..ć – wykrzyczał, oddając pokazowy strzał z pistoletu (jak się później okazało na gumowe kule) w ladę z prezerwatywami.

Pracownicy i klient stacji zastosowali się do polecenia aż za dobrze. Wszyscy rzucili się do ucieczki, zostawiając rabusia samego. I wtedy zaczęły się poważne problemy rabusia. Plan zakładał zabranie gotówki, ale 42-letni Piotr K. najwyraźniej nie przewidział, że kasy fiskalne nie otwierają się na krzyk. Szarpał, ciągnął, próbował – nic.

Wybiegł z misiem, ale musiał go oddać policji

Piotr K. nie dawał za wygraną. Nie mogąc liczyć na pieniądze, postanowił, że nie wyjdzie z pustymi rękami. Sięgnął więc po jedyny dostępny łup – białego pluszowego misia wartego 149,90 zł. Z zabawką pod pachą wybiegł ze stacji.

Gdyby Piotr K. poświęcił chwilę na rekonesans, może zauważyłby, że sylwester to idealny czas na tankowanie radiowozów. Właśnie w momencie, gdy nasz niedoszły gangster próbował uciekać, na stację podjechali policjanci. Ich plany były proste – zatankować, zjeść hot doga i jechać na nocną służbę. Nie spodziewali się, że zamiast tego przyjdzie im rozbrajać rabusia.

Policjanci obezwładnili go bez większego wysiłku, odebrali broń i spisali, co dokładnie zginęło ze stacji. Lista strat: lekko roztrzaskane stoisko z prezerwatywami i jeden pluszowy miś. Trudno powiedzieć, co bardziej rozbawiło funkcjonariuszy.

Sąd był mniej pobłażliwy

Sprawa szybko trafiła do Sądu Okręgowego w Elblągu, który skazał Piotra K. na 4 lata i 3 miesiące więzienia. Teoretycznie mogło być gorzej – groziło mu nawet 20 lat. Sędzia uznał jednak, że choć bandycie ewidentnie brakowało talentu w swoim fachu, to jednak broń (nawet na gumowe kule) i groźby nie były żartem.

Nie sporządzono uzasadnienia wyroku. Może i lepiej – pewnie trudno byłoby powstrzymać śmiech przy jego pisaniu. Jedno jest pewne: Piotr K. w więzieniu raczej nie będzie budził respektu. Gdy inni więźniowie dowiedzą się, że jego „wielki skok” zakończył się przytulaniem pluszowego misia, mogą nie dać mu spokoju. A sam miś to wręcz pamiątka po jednym z najbardziej absurdalnych napadów ostatnich lat.

CZYTAJ TEŻ: Policjant z Mazur pomógł kobiecie w Teksasie. Wystarczył mu telefon!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki