"Uciekaj, bo nas wysadzisz!"
Kto wie, jak potoczyłyby się losy rodziny z miejscowości Miejska Wieś (gmina Jeziorany) w woj. warmińsko-mazurskim, gdyby nie... list polecony. To właśnie taką przesyłkę miał do przekazania 4 grudnia listonosz Ireneusz Szymański. - Zaczynałem pracę tak, jak co dzień - mówił pan Ireneusz w materiale dla Poczty Polskiej.
List odbierała kobieta. Bohaterskiego listonosza zaniepokoiło natomiast nieporadne i nerwowe zachowanie jednego z domowników. Pan Ireneusz znał ich od lat. - Usłyszałem, że mąż kobiety robi coś z butlą. Zaczęło syczeć. Mówię do tego pana po imieniu, bo znamy się wiele lat: "Jasiu, przykręć tę butlę, bo coś syczy!" - relacjonuje listonosz. - Nie wiem, czy spanikował, ale zamiast zakręcić, odkręcił ją jeszcze bardziej. Jego żona zaczęła krzyczeć: "Uciekaj z tą butlą, bo nas wysadzisz w powietrze!"
Polecany artykuł:
Listonosz ocalił trzy osoby
Tragedia była o krok. Kompletnie spanikowany mieszkaniec budynku wywołał pożar. - Skierował butlę na kuchnię kaflową, która się paliła. Pół pomieszczenia stanęło w ogniu, aż po sufit! - opowiada Ireneusz Szymański. Tłumaczył, że butla z gazem wyglądała jak pochodnia, która podpalała po kolei każdy element domu. - Gospodarz poparzył sobie ręce i uciekł. Wszystko dookoła paliło się.
Gospodarz domu w Miejskiej Wsi szybko jednak wybiegł z budynku i uszedł z życiem. Zostali w nim natomiast kobieta i jej dziecko. Byli przerażeni. - Syn krzyczał, że się pali. Był przy oknie. Rozbiłem okno i kazałem im wychodzić. A oni byli spanikowani - mówi pan Ireneusz. - Kobieta siedzi, jakby była sparaliżowana. Powiedziałem jej, żeby uciekała, bo się spali!
Skromny bohater
Gdyby nie stoicki spokój i trzeźwość umysłu listonosza, prawdopodobnie zarówno on, jak i rodzina, której dostarczył list, zginęłaby w pożarze. - Taka jest ta praca. Odwiedzamy różnych ludzi i tyle z mojego bohaterstwa - komentuje skromnie Ireneusz Szymański. Poniżej materiał Poczty Polskiej, w którym odważny listonosz opowiada o feralnym zdarzeniu z 4 grudnia.