Niebezpieczeństwo dla żeglarzy. Niedawno doszło do tragedii
Porażenia nad mazurskimi jeziorami często kończą się śmiercią. Ostatnią ofiarą linii wysokiego napięcia, rozpostartymi nad portem na jeziorze Śniardwy, był weterynarz spod Ostrołęki. 67-letni Andrzej R., wieloletni żeglarz wpadł w linie wysokiego napięcia masztem swojej łodzi podczas manewru wychodzenia z portu. Najprawdopodobniej oślepiające słońce i błąd sternika zepchnął łódź w linie wysokiego napięcia. Mężczyzna zginął na miejscu, a jego wnuk i żona trafili w bardzo poważnym stanie do szpitala.
Wodniacy chcą zmian. - Apeluję, zmodernizujcie te linie, bo stanowią ogromne zagrożenie. Łodzie mają wyższe maszty i coraz więcej ludzi żegluje - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Andrzej Kossakowski. To on ratował 67-letniego żeglarza. Ryzykował własne życie. - Od ponad 20 lat jestem wodniakiem i te linie wysokiego napięcia są ogromnym zagrożeniem dla żeglarzy. Łodzie mają coraz wyższe maszty, więcej wodniaków pływa i do nieszczęścia będzie dochodziło częściej - opowiada pan Andrzej.
Walka o zmiany na mazurskich jeziorach trwa od dawna. - Były podejmowane próby, tu u nas, w Niedźwiedzim Rogu o przeniesienie linii w inne miejsce. Niestety, zakład energetyczny przyjechał i zawiesił tylko pomarańczowe piłki, żeby lepiej było widać druty. Miało to wystarczyć. Nie wystarczyło, bo kilka lat temu był podobny wypadek, teraz ten i zginął nasz znajomy żeglarz. Przykre to dla nas wszystkich - mówi zrezygnowany pan Andrzej. W poniższej galerii zdjęcia z miejsca tragedii na jeziorze Śniardwy.