82-latek zanim trafił na wózek inwalidzki był strażakiem, wiele razy odznaczany za odwagę. Teraz od siedmiu lat jest uwięziony — z powodu choroby i braku schodów — w swoim mieszkaniu przy ul. Wyszyńskiego. — Chciałbym móc wyjść z domu na świeże powietrze zanim umrę — mówił "Gazecie Olsztyńskiej" Pan Artur.
Polecany artykuł:
Na przeszkodzie stanęły władze Spółdzielni Mieszkaniowej Pojezierze, które odmawiają instalacji podjazdu dla wózka, dzięki któremu po zjechaniu windą na parter, pan Artur mógłby wyjechać z budynku. Przeszkoda to siedem stopni, których nie jest w stanie samodzielnie pokonać na swoim wózku bez podjazdu. Władze Pojezierza, jak do tej pory są głuche na prośby inwalidy. Zasłaniają się przepisami.
Do olsztynianina przyjechała ekipa telewizyjnego programu interwencyjnego z Warszawy. Znieśli wózek z panem Arturem na sam dół wieżowca. Zawieźli go nawet do samego prezesa spółdzielni. Podjazdu jak nie było, tak nie ma, ale medialne nagłośnienie sprawy ujawniło wielu ludzi dobrej woli.
Wszystko dzięki Fundacji Pomoc Patriocie, która zajmuje się potrzebującymi z Olsztyna. Do pana Artura przychodzą teraz regularnie olsztynianie, którzy chcą mu pomóc. Senior ma opiekunkę, która zajmuje się nim za darmo oraz masażystkę. Jedna z wolontariuszek fundacji ofiarowała mu też małego pieska, a trener klubu sportowego Arrachion Olsztyn dostarczył 82-latkowi pralkę.
Przypomnijmy, że Pan Artur był strażakiem, który uległ poparzeniu w gigantycznym pożarze rafinerii w Czechowicach-Dziedzicach. Podczas akcji gaśniczej zginęło tam 37 jego kolegów, a on sam miał zwęgloną skórę na nogach. Obrażenia, w połączeniu z miażdżycą, doprowadziły po latach do amputacji obu nóg.