Ośrodek wczasowy w miejscowości Kobyłocha, nad jeziorem Sasek Wielki to atrakcyjne miejsce, ale tylko w teorii. Wokół jezioro, las, plaża, pomost i ponad 30 drewnianych domków wczasowych. Co z tego, skoro ośrodek od 16 lat stoi pusty i został całkowicie zaniedbany.
Właścicielem ośrodka w Kobylosze jest miasto stołeczne Warszawa. Na ośrodek nad jeziorem Sasek Wielki trafili aktywiści ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. - Cisza, las, czyste jezioro, plaża, pomost, 33 drewniane domki wczasowe, stuletnia mazurska chata, hotelik ze stołówką... To wszystko znaleźliśmy w odnalezionym przez nas tajemniczym ośrodku wypoczynkowym należącym do Warszawy - napisali w poście na Facebooku aktywiści ze stowarzyszenia Miasto jest Nasze.
Kobyłocha: jaka przyszłość czeka ośrodek na Mazurach?
O ośrodku wczasowym w miejscowości Kobyłocha więcej pisaliśmy TUTAJ. Aktywiści ze stowarzyszenia "Miasto Jest Nasze" chcą remontu obiektu. Przedstawiciele władz Warszawy wyjaśniają jednak, że miasto nie może zainwestować w modernizację ośrodka. - Przeszkodą w jego zagospodarowaniu jest nieuregulowany stan prawny trzech działek, z czego na dwóch z nich biegnie droga gminna przecinająca teren ogrodzonego ośrodka - powiedział dla businessinsider.com Tomasz Kunert, zastępca rzecznika prasowego Urzędu Miasta Warszawa.
Ćwierć miliona złotych za ochronę ruiny?
Aktywiści ze stowarzyszenia "Miasto jest Nasze" zdają się nie dawać za wygraną. W mediach społecznościowych opublikowali oni nowe informacje na temat mazurskiego ośrodka. Władze Warszawy na jego ochronę mają wydawać 240 tysięcy złotych rocznie. - Dotarliśmy do dokumentów z których wynika że ochrona obiektu kosztuje miasto prawie ćwierć miliona złotych rocznie ! Tyle płacimy za porośnięte mchem kamery udające monitoring które zastaliśmy na miejscu - czytamy we wpisie na Facebooku. Aktywiści domagają się wyjaśnienia sprawy od Roberta Soszyńskiego, zastępcy prezydenta Warszawy.