Pani Lidia dotarła do Olsztyna z Ukrainy w środę (2 marca), wraz ze swoją dużą rodziną. Mieszkali w obwodzie równieńskim. Dwóch 18-latków z rodziny zostało na Ukrainie. Kobieta wraz z swoimi krewnymi: trzema dorosłymi i 34 dzieci przyjechała na dworzec kolejowy pociągiem. - Pochodzimy z wioski w obwodzie równieńskim, 40 kilometrów od białoruskiej granicy. Droga była bardzo męcząca. Dzieci są zmęczone. Wczoraj wyjechaliśmy, jechaliśmy prawie dobę. Głodni nie jesteśmy, tylko bardzo zmęczeni. Chcemy wypocząć, odespać - mówiła cytowana przez PAP Ukrainka.
Obecnie Ukraińcy żyją w strachu. Rosyjska agresja trwa, kolejne miasta zamieniają się w ruinę. - Żyjemy w pobliżu granicy z Białorusią. Tam ciągle syreny wyją. Jak zaczynały wyć, to my z dziećmi uciekaliśmy do piwnicy. Jak przestawały, to wracaliśmy do domu i aż do następnego alarmu. Już nie dało się tak żyć. Już chcieliśmy wyjechać z dziećmi, bo się boimy o nie - opowiada pani Lidia.
Blisko 40 osobową rodziną zaopiekowali się ratownicy PCK, żołnierze WOT, policjanci i strażacy. Wszyscy przeszli do znajdującej się tuż przy dworcu cerkwi grekokatolickiej. Tam dostali ciepłe napoje, najpotrzebniejsze rzeczy higieny, a dzieci zabawki i gry. Dary zgromadzili parafianie i wolontariusze. Rodzina pani Lidii ma trafić do Fromborka. Tam Caritas Archidiecezji Warmińskiej przygotował miejsca dla rodzin z dziećmi.
Najnowsze informacje dotyczące rosyjskiej agresji na Ukrainę, znajdziesz w naszej relacji.