
Pięć osób w aucie, w tym dzieci. Wszyscy zginęli po zderzeniu z pociągiem
Do wypadku doszło 3 listopada 2024 r. na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Karwicy w gminie Ruciane-Nida. Zdarzenie miało miejsce na bocznej, ruchliwej drodze w sercu mazurskiego lasu. W tym miejscu poruszają się z prędkością ponad 100 km/h. Kierowca volvo zderzył się z pociągiem relacji Warszawa – Gdynia. Na miejscu zginęły wszystkie osoby podróżujące samochodem. Kierowca Dietmar C. był trzeźwy. Pociąg, zanim zatrzymał się, pokonał kilkaset metrów.
Jak czytamy w środowym (23 kwietnia) komunikacie Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, śledztwo umorzono, ponieważ sprawca wypadku Dietmar C. zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. - Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego prokurator Prokuratury Rejonowej w Piszu ustalił, iż bezpośrednią przyczyną zaistnienia wypadku było niewłaściwe zachowanie się kierującego pojazdem Volvo Dietmara C., który nie zatrzymał się przed prawidłowo oznaczonym przejazdem i nie ustąpił pierwszeństwa dla znajdującego się na torach pociągu - informuje prok. Daniel Brodowski, rzecznik olsztyńskiej prokuratury okręgowej.
Świadek tragedii: "Wielki huk, pociąg pchał wrak auta"
Usłyszałem wielki huk, wybiegłem i zobaczyłem, jak pociąg pcha wrak auta, hamując z całych sił. Pobiegłem tam, a to, co zobaczyłem, przerosło mnie. Wszystko było przesądzone, nikt nie przeżył. Nie mogę spać do dziś.
– wspominał niedługo po tragedii świadek wypadku w rozmowie z "Super Expressem", z wyraźną trwogą w głosie.
Według naszego rozmówcy, w miejscu tragedii powinny być zamontowane rogatki albo sygnalizacja. – Gdyby były, może ci ludzie by żyli – mówił zrozpaczony świadek.