Wszystko zaczęło się w niedzielę (23 marca) po godzinie 9 rano. Strażacy z Ostródy zostali wezwani do pożaru trawy i trzcin na rozlewisku rzeki Drwęcy. Początkowo wyglądało to jak zwykłe podpalenie. Jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli. Ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. W pewnym momencie z ziemi, tuż przy drodze powiatowej i w pobliżu torów kolejowych prowadzących z Olsztyna w kierunku zachodniej Polski, buchnął potężny płomień. Strażacy nie mogli go opanować. Płomienie były ogromne. Natychmiast zamknięto drogę. Ruch kolejowy ograniczono do niezbędnego minimum.
Uratowano 30 zwierząt
Na miejscu działały jednostki z całego powiatu. Wezwano też wolontariuszy. Podjęto decyzję o ewakuacji jednego z dwóch działających tam schronisk dla zwierząt. Pracownicy i wolontariusze w panice wynosili klatki i wyprowadzali zwierzęta. Łącznie uratowano 30 psów.
W czasie akcji jedna osoba zasłabła. Na miejscu interweniowało pogotowie. Okazało się, że to nie był zwykły pożar. Z ziemi wydobywał się gaz!
Doszło do uszkodzenia gazociągu
Na miejsce wezwano specjalistów z gazowni. Potwierdzili: doszło do uszkodzenia gazociągu. Najprawdopodobniej został on naruszony podczas budowy ogrodzenia. Rura pękła, a gaz swobodnie wydostawał się na powierzchnię. Iskra – i eksplozja gotowa.
Gdyby nie pożar, nikt nie zauważyłby wycieku. To mogło skończyć się tragedią. Dopiero po kilku godzinach walki z ogniem sytuację udało się opanować. Gaz został odcięty.
Policja szuka sprawcy podpalenia. Jeśli zostanie złapany, grozi mu nawet 8 lat więzienia. Śledczy nie wykluczają, że był to celowy akt. To była trudna akcja ratunkowa. Płomienie z buchającej ziemi, ewakuacja zwierząt, zagrożenie wybuchem – dramat, który rozegrał się niemal w centrum Warmii i Mazur.
