Napad na bank

i

Autor: Shutterstock Napad na bank

Mroczna strona dzielnicowego

Policjant napadał na banki. Przed sądem tłumaczył, że miał długi

2022-10-21 10:00

Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się proces odwoławczy byłego policjanta z województwa warmińsko-mazurskiego, nieprawomocnie skazanego na 5,5 roku więzienia za napady z bronią w ręku na placówki bankowe. Obrona chce kary łagodniejszej i tylko za jedno z tych przestępstw. Prokuratura wnioskuje o surowszy wyrok.

Policjant napadał na banki na Mazurach. Tłumaczył, że ma długi

Sprawa dotyczy napadów na placówki bankowe w Pieckach i Rozogach na Mazurach, do których doszło w 2020 i 2021 roku. Z banku w Pieckach napastnik sterroryzował pracownice przedmiotem przypominającym pistolet grożąc, że użyje broni, ukradł ponad 46,3 tys. zł. Z kolei z placówki w Rozogach, gdzie sprawca również miał w ręce podobny przedmiot i też groził jego użyciem - blisko 87,7 tys. zł.

Pod koniec marca podejrzany o dokonanie tych przestępstw mężczyzna został zatrzymany. Był to ówczesny dzielnicowy w Rucianem-Nidzie. Prokuratura zarzuciła mu dokonanie obu rozbojów z użyciem broni palnej - pistoletu Walther P-99. Zatrzymany przyznał się jedynie do rozboju dokonanego w Rozogach i opisał przebieg tego zdarzenia. Jako motyw działania podał problemy finansowe i rosnące długi. Od zatrzymania jest aresztowany.

Proces w pierwszej instancji był utajniony. Przed Sądem Okręgowym w Olsztynie zapadł nieprawomocny wyrok 5,5 roku więzienia. Skazany ma też w całości naprawić szkody (zapłacić firmom ubezpieczeniowym, w których ubezpieczone były banki), a pięciu pracownicom tych dwóch placówek zapłacić po 2,5 tys. zł zadośćuczynienia.

Sonda
Czy masz zaufanie do policji?

Jaka kara dla policjanta? Stanowiska obrony i prokuratury

Apelacje złożyły obie strony. Obrońca chce uniewinnienia jego klienta od zarzutów związanych z napadem na placówkę w Pieckach i zmiany kwalifikacji prawnej dotyczącej przestępstwa w Rozogach, na dokonanie rozboju ale bez użycia niebezpiecznego narzędzia. Chodzi o to, że sprawca twierdzi, że nie miał prawdziwej broni (takiej, jak jego pistolet służbowy), ale że posługiwał się atrapą. Taka kwalifikacja wpłynęłaby na obniżenie kary. Prokuratura chce ośmiu lat i dwóch miesięcy więzienia jako kary łącznej za oba napady. Chce również po 5 tys. zł zadośćuczynienia dla każdej z pracownic.

Obrona stoi na stanowisku, że sąd okręgowy dokonał dowolnej, a nie swobodnej oceny dowodów przypisując oskarżonemu również napad na placówkę bankową w Pieckach. W ocenie adwokata, ciąg zebranych dowodów (w tym biegłego antropologa i specjalisty z dziedziny balistyki) dotyczących tego przestępstwa układa się w logiczną całość i prowadzi do wniosku, że to nie były już policjant dopuścił się tego rozboju.

Mecenas Tomasz Truszkowski akcentował te wnioski z opinii, wedle których w przypadku obu napadów sprawcy inaczej trzymali broń. W Pieckach napastnik miał trzymać broń nieprawidłowo i nieprawidłowo ją przeładowywał. Według obrońcy, policjant po szkoleniu czynności z bronią wykonuje automatycznie i bezwarunkowo, więc nie byłoby w tym przypadku różnicy. - Modus operandi w obu przypadkach różni się zdecydowanie - argumentował mec. Tomasz Truszkowski, zwracając uwagę na inne zachowanie się sprawcy przy obu napadach. Przywołał też wniosek biegłego, który nie był w stanie ocenić, czy sprawca miał w ręku broń czy jej atrapę.

Mówił też o opinii z zakresu antroposkopii; a biegły wskazał, że możliwe jest, choć w relacji jak jeden do 39 mln, tak duże podobieństwo, że dwie różne osoby mogą być wzięte za tę samą. W apelacji wskazał ten fakt jako "oczywistą wątpliwość" w ciągu dowodów, a takie powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego.

Wyrok w listopadzie

Prokuratura chce kary surowszej; w jej ocenie 5,5 roku to kara łączna rażąco łagodna, biorąc pod uwagę, iż kary jednostkowe orzeczone przez sąd pierwszej instancji za napady, to cztery lata i cztery miesiące oraz cztery lata i dwa miesiące więzienia. Zwraca też uwagę, iż oskarżony był policjantem, pracownikom placówek bankowych groził śmiercią, posługując się bronią. Odnosząc się do argumentacji obrony prok. Piotr Bilewicz zwracał uwagę m.in. na fakt, że oskarżony niedługo po napadzie w Pieckach spłacił swoje długi w kwocie zbliżonej do tej, jaką skradziono z tamtejszej placówki bankowej.

Prokuratura chce też wyższego zadośćuczynienia, po 5 tys. zł dla pracownic. Zwraca uwagę, że było to dla nich traumatyczne przeżycie, wymagające wsparcia psychologicznego, a część z nich zmieniła miejsce pracy. Wyrok ma być ogłoszony na początku listopada.

Mieli zlecić zabójstwo policjanta. Początek procesu

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają