- Położyłam się na chwilę zmęczona przygotowaniami do wigilii, a obudziłam po prawie dwóch tygodniach w szpitalu - mówi pani Pani Krystyna Zieniewicz (75 l.). Kobieta miała dużo szczęścia. Gdyby nie jej 12-letni wnuczek Bartek, nie wiadomo, jak skończyłaby się ta historia.
Bartek nie ma łatwego życia. Od urodzenia zmaga się z własną chorobą,. Chłopczyk przeszedł dwie operacje. Ta ostatnia spowodowała powikłania i teraz wymaga rehabilitacji i nauki w szkole specjalnej w Żardenikach (woj. warmińsko-mazurskie). Do tego rok temu zmarła jego mama na nowotwór płuc. Wychowuje go babcia, która z racji wieku też wymaga wsparcia.
W wigilię, zmęczona kobieta położyła się zdrzemnąć. 75-latka nie wstała przez całą noc i na drugi dzień. Zaniepokojony tym faktem Bartek zawiadomił pogotowie. Wcześniej skonsultował to ze swoją siostrą, która mieszka we Włoszech. Wysłał jej zdjęcie i zadzwonił do niej. - Siostra kazała mi zadzwonić na 112. Podałem adres i czekałem na pogotowie przed blokiem - mówi mały bohater.
Pani Krystyna w ostatniej chwili trafiła do szpitala. Miała zapalenie płuc i sepsę. - Nic nie pamiętam, tylko jak kładłam się spać i później jak byłam wybudzona w szpitalu - wspomina pani Krystyna. - Mój stan był ciężki, dzięki Bartkowi żyje, tak powiedział mi lekarz - dodaje kobieta.