Do tragedii doszło w niedzielę (30 kwietnia). Łódź wiosłowa, która płynęło trzech mężczyzn w wieku ok. 30 lat wywróciła się na akwenie, a poszkodowani wpadli do wody. Jeden z nich o własnych siłach dopłynął do brzegu. Drugi został wydobyty z wody przez osoby postronne - był nieprzytomny i pomimo reanimacji zmarł w szpitalu. Poszukiwania trzeciego, tj. 27-latka, który zniknął pod wodą, trwają. Komenda Powiatowa Policji w Nowym Mieście Lubawskim poinformowała, że poszukiwany mężczyzna nie był mieszkańcem tamtejszego powiatu i przyjechał na Mazury na majówkę w towarzystwie pięciu innych osób, w tym dwóch mężczyzn, którzy płynęli z nim łódką.
Jak informują płetwonurkowie, zbadaniu poddano obszar o powierzchni około 50 ha. Akcję prowadzono również w nocy. Niestety, pomimo kilkunastu dni poszukiwań, wciąż nie odnaleziono ciała zaginionego mężczyzny. - Biorąc pod uwagę okoliczności wypadku oraz warunki hydrometeorologiczne i batymetryczne jeziora Skarlińskiego należy przyjąć, że nieodnalezienie ciała do obecnej chwili jest dla nas zrozumiałe - mówi szef płetwonurków Maciej Rokus i dodaje, że w najbliższych dniach "nastąpi przerwa techniczna na przeanalizowanie zebranych danych, korektę ewentualnych błędów i wyciągnięcie wniosków". Nurkowie zamierzają wrócić do działań.
Po wypadku poszukiwania prowadzili policjanci i strażacy PSP, w tym specjalistyczne grupy ratownictwa wodno-nurkowego, a także kilka jednostek OSP i straż rybacka. Jezioro przeszukiwano z wykorzystaniem łodzi motorowych, drona i sonaru. Bez rezultatu. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że mężczyźni płynący łódką w chwili zdarzenia byli pijani i nie mieli na sobie kapoków. Nad jezioro przyjechali z woj. kujawsko-pomorskiego na majówkę. Okoliczności zdarzenia na jeziorze wyjaśni prokuratorskie śledztwo.