Szokujące ustalenia śledczych

Przełom ws. utonięcia Timiego. Czterdzieści minut bierności kosztowało chłopca życie

Po kilkunastu miesiącach żmudnego śledztwa, Prokuratura Okręgowa w Elblągu zdecydowała o postawieniu zarzutów ratownikom z Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie). Katarzyna P. i Piotr J. odpowiadają za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci 10-letniego Timiego — chłopca z Ukrainy, który miał szansę na nowe, bezpieczne życie. Ustalenia prokuratury są wstrząsające. Dziecko leżało na dnie jeziora przez ponad 40 minut!

Timi z rodziną uciekł do Polski przed wojną. Woda zabrała życie chłopca

Timi, 10-letni chłopiec z Ukrainy, przyjechał do Polski z mamą i siostrą, uciekając przed dramatem wojny. Była to podróż w poszukiwaniu nadziei, spokoju i nowego początku. Wierzyli, że Polska będzie azylem, gdzie mogą stworzyć szczęśliwe życie.

Planowaliśmy tu żyć. Ja miałam pracować, a dzieci zdobywać wykształcenie. Polska miała być naszym bezpiecznym miejscem. Teraz wszystko się zawaliło.

– opowiada w rozmowie z "Super Expressem" Anna C., matka Timiego. Kiedy wspomina ukochanego syna, ma łzy w oczach.

"Radosny, tryskał energią"

Timi uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 2 w Ostródzie, gdzie szybko zaskarbił sobie sympatię nauczycieli i rówieśników. Koleżanki i koledzy z klasy wciąż nie mogą pogodzić się z jego stratą. Był radosnym, zdolnym uczniem. Zawsze tryskał energią – wspomina jego nauczycielka, nie kryjąc wzruszenia.

Tragedia wydarzyła się pod koniec sierpnia 2023 roku, w upalny, letni dzień. Jezioro Sajmino, zwane przez mieszkańców Ostródy jeziorem Kajkowskim, tego dnia przyciągało setki ludzi spragnionych wypoczynku. Wśród nich był Timi, bawiący się pod opieką znajomej matki. Plaża była pełna, śmiech dzieci niósł się nad taflą wody. Nad bezpieczeństwem plażowiczów mieli czuwać ratownicy — Katarzyna P. i Piotr J. Niestety, ich beztroska okazała się tragiczna w skutkach.

Co wydarzyło się na strzeżonej plaży? Szokujące szczegóły śledztwa

Śledztwo ujawniło przerażającą prawdę. Ratownicy zamiast bacznie obserwować jezioro, wygodnie leżeli na leżakach i cieszyli się ostatnimi promieniami sierpniowego słońca. Ich obojętność stała się przyczyną tragedii. Timi walczył o życie, desperacko próbując utrzymać się na powierzchni, a oni... patrzyli w drugą stronę.

Gdyby patrzyli, gdyby choć przez chwilę poczuli, że ich praca to nie tylko obowiązek, ale misja, Timi mógłby dzisiaj żyć.

– mówi naszemu reporterowi pani Paulina, która feralnego dnia była na ostródzkiej plaży.

Prokuratura bez litości dla ratowników

Śledztwo trwało półtora roku i przypominało drogę przez mękę. Początkowo prowadzili je policjanci z Ostródy. Znali się z ratownikami, którym dziś prokuratura stawia zarzuty. Działali oni razem w Policyjnym Klubie Sportowym „Mazury”, istniejącym przy Komendzie Powiatowej Policji w Ostródzie. Pracowali nad sprawą, choć powinni być wyłączeni z postępowania. Dopiero po licznych publikacjach medialnych sprawa trafiła KPP w Iławie. Aż strach pomyśleć, że prawda mogłaby nigdy nie ujrzeć światła dziennego, a odpowiedzialni za zaniedbania — nigdy nie stanęliby przed sądem.

Ratownicy nieprawidłowo obserwowali kąpielisko, nie zauważyli topiącego się chłopca. Narażali na śmierć każdego, kto tego dnia wszedł do wody.

– podkreśla rzecznik prokuratury okręgowej z Elbląga Ewa Ziębka.

40 minut obojętności, które zabrały życie Timiego

Najbardziej bulwersować może fakt, że Timi leżał na dnie jeziora przez ponad 40 minut. Czterdzieści długich minut, w których życie chłopca powoli gasło. Koleżanka chłopca widząca tragedię zgłaszała jednemu z ratowników, że Timi utonął, ale jej apel o ratunek został zignorowany. Dopiero po upływie niemal trzech kwadransów rozpoczęto akcję ratunkową, której finał mógł być niestety tylko jeden. – Mogę potwierdzić, że od pierwszego zgłoszenia świadka do czasu rozpoczęcia poszukiwań minęło ponad 40 minut – dodaje wyraźnie prokurator Ziębka.

Ratownicy nie przyznali się do winy i nie wyrazili skruchy. Odmówili składania wyjaśnień. Pozostają na swoich stanowiskach, pracują jako ratownicy, pomimo tragedii, która wydarzyła się pod ich okiem. Policyjny Klub Sportowy "Mazury" nadal funkcjonuje, a finanse płyną strumieniem z pieniędzy publicznych.

Timi miał życie przed sobą. Był pełen energii, miał plany i marzenia, które bezpowrotnie zostały przekreślone przez cudzą nieodpowiedzialność. Gdzie byli ratownicy, kiedy tonął mały chłopiec? Gdzie było poczucie odpowiedzialności za ludzkie życie? Ratownicy mają ratować — to ich święty obowiązek. Ich zaniechanie zniszczyło życie jednemu dziecku, a jego rodzinie zostawiło pustkę i niewyobrażalny ból.

40 minut czekali z akcją ratowniczą. Ratownicy usłyszeli zarzuty

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają