Pan Grzegorz przygarnął kundelka w kwietniu. Gdy chciał go zaszczepić przeciw wściekliźnie, weterynarz doradził, by zrobić to, gdy pies dojdzie do formy. W międzyczasie burza uszkodziła płot i
psiak uciekł. - Zadzwoniłem do schroniska, gdzie usłyszałem, że jest taki piesek. Pojechałem tam i usłyszałem od wiceszefa schroniska: „Facet, daj 150 zł to ci pokażę pieska a jak nie to wypad bo cię
uszkodzę". W obawie o swoje zdrowie zapłaciłem... – mówi.
Gdy 54-latek poskarżył się w ostródzkim Urzędzie Miasta na tę sytuację, usłyszał od szefowej schroniska, że popełnił błąd. Stwierdziła, że pies ją zadrapał i nasłała na niego policjantów. Choć ci umorzyli postępowanie, kobieta odwołała się i sprawa trafiła do sądu. - Zgodnie z umową musimy pobierać opłaty za odłowione zwierzęta - mówi Paweł Michalak, wiceprezes fundacji sprawującej nadzór nad schroniskiem. - Ten pies nie był szczepiony, do tego uciekł z posesji właściciela - tłumaczy.