Radny miejski z Gołdapi od wtorku (11 stycznia) odsiadywał w areszcie w Suwałkach karę za niespłacenie 7,5 tys. zł grzywny zasądzonej mu w procesie w trybie wyborczym w 2018 roku. W sumie miał siedzieć w celi 15 dni. Już w piątek (14 stycznia) radny wyszedł na wolność. - Siostra spłaciła tę część grzywny, której nie odsiedziałem - powiedział PAP. Przyznał, że areszt to dla niego ciężkie doświadczenie.
Radny z Gołdapi wyjaśnił, że nie to skłoniło jego bliskich do spłacenia reszty grzywny, ale zaplanowana na poniedziałek (17 stycznia) rozprawa sądowa z obecnym burmistrzem Gołdapi. Sprawa ta nie wiąże się z tą, za którą radny trafił do aresztu. - Chcę być na niej osobiście - powiedział radny, który regularnie zawiadamia organy ścigania o nieprawidłowościach w gołdapskim samorządzie.
W rozmowie z PAP radny zapowiedział, że "trudne doświadczenie aresztu nie zniechęciło go do ujawniania nieprawidłowości, do jakich dochodzi w Gołdapi". Zapowiedział, że w najbliższym czasie złoży kolejne zawiadomienia do prokuratury.
W 2018 roku w czasie kampanii wyborczej do samorządu radny z Gołdapi oskarżył kandydującego wówczas na stanowisko burmistrza Wojciecha Hołdyńskiego (obecny przewodniczący Rady Miasta Gołdapi) o kradzież ciepła z miejskiej sieci. Hołdyński wytoczył radnemu sprawę w trybie wyborczym i ją wygrał - sąd nakazał przeprosiny Hołdyńskiego. Ponieważ radny nie przepraszał, sąd karał radnego grzywną za niewykonanie wyroku. Gdy grzywna urosła do 7,5 tys. zł, zamieniono ją radnemu na 15 dni aresztu (jeden dzień to 500 zł).
Opłatę za wyżywienie radnego w areszcie, 1,4 tys. zł, opłacił Hołdyński. Służba Więzienna poinformowała wcześniej PAP, że do pokrycia kosztów wyżywienia dłużnika w areszcie zobowiązany jest zgodnie z przepisami jego wierzyciel. Hołdyński przyznał, że nie zamierza rezygnować z przeprosin.
Polecany artykuł: