Każdy z policjantów powinien mieć wryte w pamięć słowa przysięgi: „Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję pilnie przestrzegać prawa”. Marcin M., policjant z Pisza (woj. warmińsko-mazurskie), najwyraźniej nie potraktował swych powinności poważnie. Trafił w szeregi tych, których miał ścigać.
Niegdysiejszy „policjant roku”, wybrany w plebiscycie lokalnej gazety, na początku marca w kominiarce na głowie i z pistoletem w ręku wszedł do placówki bankowej w Rozogach. Sterroryzował kasjerki. Jego łupem padło około 80 tys. zł. Prawdziwe życie napisało historię, która byłaby idealnym scenariuszem filmu sensacyjnego z udziałem gwiazd Hollywood.
Być może Marcin M. liczył na to, że znajomość policyjnych metod śledczych pomoże mu w uniknięciu odpowiedzialności. Nic z tego. Jego tropem ruszyli koledzy po fachu. Przeglądali zapisy monitoringu, zbierali ślady. Ich wysiłek nie poszedł na marne. Marcin M. został zatrzymany.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Myśleliśmy, że to możliwe tylko w filmie. Policjant z Pisza z bronią napadł na bank! Kumple w końcu go dopadli
Zdumieniu nie było końca, gdy okazało się, że jest czynnym policjantem, pracującym w komendzie powiatowej w Piszu. – Prokurator przedstawił mu zarzut rozboju z bronią palną, za który grozi mu 12 lat więzienia – mówi Krzysztof Stodolny z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Niestety, śledczy nie chcą zdradzać ani tego, czy funkcjonariusz przyznał się do winy, ani też co nim kierowało, gdy wchodził do banku z pistoletem. Marcin M. został aresztowany na trzy miesiące.
Występek wprawił mundurowych w zakłopotanie. – Trud służby i uczciwość ponad 3600 policjantów w garnizonie zostały podane w wątpliwość przez zachowanie jednej osoby – przyznaje komendant wojewódzki policji w Olsztynie Tomasz Klimek.