Rodzinna tragedia na Jeziorze Mikołajskim. Śledczy dotarli do świadków
W niedzielę (28 lipca) na Mazurach rozegrał się rodzinny dramat. Rodzice pływali po Jeziorze Mikołajskim z 4-letnią córeczką, która w pewnym momencie poślizgnęła się i wypadła z łódki. Na ratunek ruszył jej najpierw tata, a później mama. Oboje wskoczyli do jeziora. Niestety rodzice 4-latki utonęli zanim zdołali wyciągnąć dziecko z wody. Dziewczynka nie utonęła, ponieważ miała ubrany kapok. Pomocy udzieliły jej osoby żeglujące po jeziorze. To one wyciągnęły 4-latkę z jeziora. Ciała jej rodziców podjęli natomiast członkowie specjalistycznej grupy nurków z głębokości 11 metrów.
Trwa wyjaśnianie szczegółowych okoliczności tej tragedii. Policja zaapelowała do świadków o zgłaszanie się i złożenie zeznań dotyczących przebiegu dramatycznych zdarzeń. "Fakt" podaje, że niektórzy świadkowie opowiedzieli już śledczym, co stało się feralnego dnia na Jeziorze Mikołajskim. Świadkami są turyści z różnych regionów Polski. Niektóre z tych osób miały brać udział w udzielaniu pomocy dziewczynce, która wypadła z łódki do wody. Poniżej dalsza część artykułu.
Wiadomo, co się stanie z 4-letnią dziewczynką
Bezpośrednio po zdarzeniu 4-letnia dziewczynka trafiła do szpitala na badania. Jest to standardowa procedura w podobnych przypadkach. Jej przyszłość zależy od decyzji sądu rodzinnego. Na razie dziecko znalazło się pod opieką dziadka, który po przeprowadzeniu badań zabrał wnuczkę ze szpitala. Mężczyzna jest ojcem kobiety, która utonęła w jeziorze. Najprawdopodobniej to on zostanie opiekunem dziewczynki już na stałe, stąd nie będzie konieczne angażowanie państwowych instytucji sprawujących pieczę nad małoletnimi pozbawionymi rodziców.
Polecany artykuł: