Filip osierocił dwoje dzieci. Tragiczny finał nocnej bójki
Był październik 2020 r. Filip K. szedł osiedlem Jaroty w Olsztynie, wracał w nocy do domu od znajomego. Na ulicy zobaczył Aslaniego L. i jego partnerkę. Filip uznał, że kobiecie dzieje się krzywda. Zaczął krzyczeć na Gruzina, a następnie złapał go i przewrócił na chodnik. Filip dusił Aslaniego L. Dziewczyna Gruzina bezskutecznie prosiła Filipa, aby zostawił jej chłopaka w spokoju. W pewnym momencie Aslani L. wyjął nóż i zadał Filipowi kilka uderzeń w plecy. Po kilku dniach walki o życie i operacjach, 27-latek zmarł w szpitalu. Osierocił dwoje dzieci.
Początkowo nie było wiadomo, kto stał za śmiercią Filipa. Policja rozpoczęła poszukiwania sprawcy i zakończyła je aż we Wrocławiu. Tam przebywał Aslani L., który najpierw przyznał się do zadźgania nożem Filipa. Po czasie Gruzin zmienił zdanie i odmówił składania zeznań. Wydawało się, że doszło do zabójstwa. Mama Filipa w rozmowie z "Super Expressem" twierdziła, że jej syn zginął, ponieważ sprawca "chciał się wyżyć".
Sąd umorzył postępowanie. Filip zginął po fatalnej pomyłce?
Sprawa śmierci Filipa K. trafiła do sądu, a ten umorzył postępowanie. Sąd uznał oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu. Aslani L. przekroczył granice obrony koniecznej, ale działał w stanie wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu ze strony pokrzywdzonego. Sąd podając ustne motywy wyroku wskazał, że śmierć Filipa K. była "wynikiem splotu nieszczęśliwych wypadków". Niestety, nie wróci to jednak życia 27-latkowi.Feralnej nocy Aslani L. wracał ze swoją dziewczyną do domu. Para rozmawiała ze sobą i gestykulowała, ale - według sądu - oskarżony nawet przez chwilę nie był agresywny wobec partnerki. Z kolei pokrzywdzony Filip K. widząc parę, prawdopodobnie źle odczytał ich zachowanie. Być może uznał, że oskarżony zaczepia kobietę. Filip K. w chwili zdarzenia był pijany i zaatakował oskarżonego, powalając go na ziemię i przyduszając. Zdaniem sądu, Gruzin miał prawo odeprzeć ten bezpośredni i bezprawny zamach na swoją osobę. Liczba zadanych ciosów świadczyła o przekroczeniu granicy obrony koniecznej, jednak w ocenie sądu, wynikało to ze strachu oskarżonego i jego silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu ze strony pokrzywdzonego.