Tragedia na strzeżonej plaży

Ten widok na grobie Timiego wyciska łzy. Rodzina w rozpaczy, nie mogą doczekać sprawiedliwości

Ponad rok po tragicznej śmierci 11-letniego Timiego, na jego grobie wciąż jest mnóstwo kwiatów. Przejmujący jest widok zabawek, samochodzików i zwierzątek, którymi ukraiński chłopiec wciąż mógłby się bawić, gdyby nie tragedia nad jeziorem Sajmino.

Rok po tragedii na plaży. Nie ma winnych i zarzutów

20 sierpnia 2023 r., w upalną niedzielę, Timi bawił się na strzeżonej plaży w Ostródzie (woj. warmińsko-mazurskie). Nagle zniknął pod wodą. Tego dnia na plaży pracowało kilku ratowników. Niestety, Timiego nie udało się uratować.

Niedługo po tragedii w lokalnej społeczności zawrzało. Plażowicze mieli pretensje do ratowników. Twierdzili, że zbyt długo i opieszale działali na wieść o zniknięciu Timiego. Śledztwo rozpoczęło się w dniu tragedii, ale obecnie tkwi w miejscu. Ponad rok od tragedii nie ma winnych, nikomu nawet nie postawiono zarzutów. Sprawą najpierw zajmowali się policjanci z Ostródy, później przejęli ją funkcjonariusze z Iławy. Okazało się, że jeden z ratowników był związany z policyjnym klubem sportowym. Dokumenty ujawniły umowę pomiędzy „OCSiR”, zarządcą plaży, a klubem sportowym „Mazury”. Na jednym z dokumentów widniały podpisy oficera prasowego KPP, który jednocześnie był członkiem zarządu klubu.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Timi utonął na strzeżonej plaży. Ratownik grzmi: "To woła o pomstę do nieba!"

Rodzina Timiego traci nadzieję

W lipcu 2024 r., kilka tygodni przed rocznicą tragedii, do prokuratury wpłynęła opinia biegłego z zakresu ratownictwa wodnego. Prokuratura nie ujawnia treści tej opinii, ale zdecydowała o kolejnym przedłużeniu śledztwa.

Opinia biegłego trafiła do prokuratury. Trwa jej analiza, a w zależności od wniosków będą planowane kolejne czynności procesowe.

- powiedziała prokurator Ewa Ziębka.

Mama chłopca traci nadzieję, że ktoś odpowie za śmierć jej syna. Codziennie odwiedza jego grób. Od tragedii minął już rok, ale pani Anna wciąż nie może pogodzić się z utratą syna.

Mój synek nie żyje, nie ma winnych. Zbieram na pomnik, żeby miał taki, jak się mu należy.

- mówi łamiącym się głosem pani Anna.

Pogrzeb Franciszka Smudy na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają