W sobotę (12 lutego) strażacy ochotnicy z Orzysza zostali wysłani na nietypową interwencję do... Ogródka. To malutka miejscowość w woj. warmińsko-mazurskim. Strażacy zazwyczaj gaszą pożary, usuwają powalone przez wiatr drzewa, a czasami ściągają z drzew niesforne koty. Tym razem strażacy musieli zająć się... nogą. Pan Grzegorz kopnął w stojący przy drodze płot. Jego noga utknęła pomiędzy sztachetami. Potrzebna była interwencja strażaków i ratowników medycznych, aby pomóc mężczyźnie.
Co skusiło 47-latka, żeby kopnąć w płot? - Wracałem od kolegi, który pracuje w Szwecji i przyjechał tutaj na urlop - opowiada nam Grzegorz Chmielewski. - Jak mi zaczął opowiadać, ile zarabia, zaczęło mi się gotować w głowie, chciałem ochłonąć i wyszedłem.
Świeże powietrze nie pomogło. - Kiedy przechodziłem koło drewnianego płotu coś we mnie pękło i pierdyknąłem z całym impetem w płot - wspomina pan Grzegorz. Jego noga nieoczekiwanie utkwiła między szczebelkami.
Polecany artykuł:
Pozornie śmieszna sytuacja zaczęła robić się niepokojąca. Robiło się coraz zimniej, a nikt nie reagował na krzyki 47-latka. - Robiło się coraz zimniej a ja nie dałem rady sam się uwolnić, na nic krzyk - mówi pan Grzegorz. Na szczęście miał przy sobie telefon i sam zadzwonił po pomoc. - Niewiele myśląc, zadzwoniłem na 112. Przyjechali strażacy z Orzysza i pogotowie.
Służby bardzo szybko uporali się z nogą pana Grzegorza. Z nogą, poza drobnym siniakiem, wszystko było w porządku. - Skończyło się na śmiechu - mówi 47-latek i dodaje, że tą nietypową przygodę traktuje jako przestrogę. - Teraz mam nauczkę, że lepiej wyżyć się rąbiąc drzewo dla sąsiada, a nie kopiąc płot.
Pan Grzegorz kopnął w płot. Noga utkwiła między sztachetami. Zobacz zdjęcia
Polecany artykuł: