Do straszliwej tragedii doszło w minioną sobotę, 18 czerwca, przed godz. 14. W łodzi motorowej na jeziorze Tałty pod Mrągowem płynęło siedem osób – czterech dorosłych i troje dzieci. Nagle w bok łodzi uderzyła fala, co doprowadziło do jej przewrócenia na burtę. Motorówka zaczęła nabierać nabierać wody i utonęła, a wszyscy wszystkie osoby wpadły do jeziora.
ZOBACZ TEŻ: Po tragedii na jeziorze Tałty. Ratownicy nie mają litości dla turystów. "Brawura i lekceważenie"
Na pomoc ruszyli im świadkowie z innych łodzi, którzy rzucili poszkodowanym kapoki i koła ratunkowe. Udało się wciągać na pokład innych jednostek pływających sześć osób. Niestety, 8-letnia dziewczynka zniknęła pod taflą wody.
Jej ciało zostało znalezione w kabinie motorówki spoczywającej na głębokości około 33 metrów. Wieczorem, po godz. 21, nurek wydostał je na powierzchnię.
We wtorek, 21 czerwca, prokuratura poinformowała o wynikach wstępnej sekcji zwłok ośmiolatki. Jak poinformował portal tvn24.pl, prokurator rejonowa z Mrągowa Bogusława Pidsudko-Kaliszuk przekazała, że biegli wstępnie ustalili, że przyczyną śmierci dziecka było utonięcie.
Od momentu tragedii trwa śledztwo w sprawie wypadku. Do tej pory udało się ustalić wiele nieprawidłowości, które mogły przyczynić się do tragedii. - Wstępne ustalenia wskazują, że uczestnicy zdarzenia nie mieli na sobie kapoków, ale przesłuchaliśmy w tej sprawie właściciela łodzi motorowej, który wynajął ją całej grupie, i powiedział on, że w jednostce znajdowały się kamizelki ratunkowe. Potwierdzenie tej informacji będzie jednak możliwe dopiero po wyłowieniu motorówki, która zostanie wtedy poddana oględzinom - wyjaśnia Bogusława Pidsudko-Kaliszuk, prokurator rejonowy w Mrągowie.
Śledczym udało się również ustalić, że prowadzący łódź motorową 41-letni mężczyzna nie miał uprawnień do kierowania jednostką.