Policyjny pościg za pijanym kierowcą
W niedzielę (5 stycznia) policjanci z Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie) po pościgu złapali pijanego kierowcę. Mężczyzna nie zatrzymał się do kontroli i przez kilka godzin uciekał, stwarzając ogromne zagrożenie na drogach. Pędził zdezelowanym volkswagenem passatem, jadąc pod prąd trasą S5 i zawracając w niedozwolonych miejscach na S16. Po kilku godzinach pościgu skończył w rowie, gdzie został zatrzymany.
W czasie pościgu kierowca m.in. jechał pod prąd z dużą prędkością trasą S5, na S16 zawracał w niedozwolonych miejscach, kilkukrotnie próbował doprowadzić do zderzenia z policyjnym radiowozem poprzez gwałtowne hamowanie.
– relacjonował zdarzenie Michał Przybyłek z Komendy Powiatowej Policji w Ostródzie.
42-letni mieszkaniec Ostródy był pijany. Badanie wykazało 1,5 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna miał też aktywny zakaz prowadzenia pojazdów, który otrzymał za wcześniejsze wykroczenia drogowe. W środę (8 stycznia) 42-letni Krzysztof Z. trafił do aresztu na trzy miesiące. Ciąży na nim szereg zarzutów, m.in. jazda samochodem pod wpływem alkoholu, stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym czy czynna napaść na policjantów. Co więcej, pirat drogowy narobił strat na kilkanaście tysięcy złotych. Mężczyzna przyznał się do winy, lecz odmówił składania wyjaśnień. Co więcej, 42-latek ma związek z inną tragedią, która rozegrała się na drogach regionu.
Patrycjusz wracał od rodziny. Do domu już nie dotarł
Boże Narodzenie w 2023 r. Patrycjusz N. spędził z rodziną. Nie mógł liczyć na podwózkę, przez wcześniej wzniesione toasty. W Miłomłynie nie znalazł wolnej taksówki, a autobusy tego dnia nie kursowały. Mężczyzna postanowił więc iść drogą serwisową w kierunku Ostródy. Chciał przejść ok. 10 km. Najprawdopodobniej liczył, że „złapie stopa”. Gdy wchodził do tunelu, trzy kilometry od Miłomłyna, pod przejściem dla zwierząt, chcąc dostać się na chodnik, wydarzył się dramat. 37-latek został potrącony przez kierowcę ciemnej skody. Kierowca zamiast wezwać pomoc, odjechał z miejsca wypadku. Okazuje się, że tym kierowcą był... Krzysztof Z., który teraz siedzi w areszcie za pijacki rajd sprzed kilku dni. Mężczyzna trafił nawet do aresztu na trzy miesiące, ale z niego wyszedł. Śledczy nie dotarli do świadków zdarzenia i nagrań z monitoringów. Swoje śledztwo oparli na wyjaśnieniach kierowcy i powołali biegłych. Jeden z nich wydać miał opinię, która zdecydowała o możliwości wycofania zarzutów dla kierowcy, bo sprawcą wypadku był Patrycjusz N., który miał leżeć na ziemi jeszcze przed potrąceniem.