W woj. warmińsko-mazurskim pracuje kilkanaście tysięcy Ukraińców. Mijamy ich codziennie na zakupach, pracujemy z nimi lub korzystamy z ich usług jako pracowników. Obecnie żyją w strachu, bo choć w Polsce wojny nie ma, ich rodziny są w Ukrainie w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Serhii mieszka w Olsztynie od dwóch lat. Pochodzi z Połtawy. Jak mówi, w jego mieście również jest niespokojnie. Ma tam rodzinę. - Jest tam siostra, ojciec. Mam z nimi kontakt. Dzisiaj zadzwoniłem do wszystkich, jest z nimi w porządku - mówił Serhii w rozmowie z Radiem Eska w Olsztynie. - Moja siostra mówiła, że to masakra. Moja rodzina nie próbuje się ewakuować z Ukrainy. Chcą opuścić miasto, jechać do babci i dziadka.
Zobacz koniecznie: Wojna na Ukrainie to nie pierwszy haniebny wyczyn Putina. Wcześniej zdarzyło się to... Tysiące osób zginęło. Pamiętacie?
Serhii mówił także, że Ukraińcy spodziewali się ataku ze strony Rosji. - Zanosiło się na to od dawna, wczoraj wszystko się potwierdziło - mówi Ukrainiec, który być może będzie musiał wrócić do swojej ojczyzny. - Zobaczymy, co się stanie za kilka dni, do końca tygodnia. Być może wrócę do Ukrainy i pójdę do wojska. To mój obowiązek jako Ukraińca.
"To najgorszy dzień w moim życiu"
Nie wszyscy Ukraińcy myśleli jednak, że dojdzie do rosyjskiej inwazji. - Nikt nie spodziewał się, że może dojść do wojny w środku Europy. Wielu Ukraińców sądziło, że Putin blefuje - mówiła dla Radia Plus w Olsztynie pochodząca ze Lwowa Anna. - Mieszkałam tam do 9 roku życia - mówi Anna. W październiku 2017 roku wyjechała do Polski. Jej rodzina nadal mieszka w Ukrainie. - Z Polską jestem związana całe życie, bo moi pradziadkowie byli Polakami. 40 km od Lwowa jest jednak moja rodzina.
Anna w Polsce czuje się bezpiecznie. - Obecnie pracuję tu i studiuję. Bardzo mi się tu podoba - mówi Ukrainka, która na wojnie straciła rodzinę. - Czy spodziewałam się wojny? Nie, tak jak nie spodziewałam się wybuchu wojny w 2014, kiedy to mój tata zginął pod Donieckiem, walcząc z rosyjskim agresorem. Przeczuwałam jednak coś, kazałam mamie wyrobić paszport.
Dzień, w którym rosyjskie wojska zaatakowały Ukrainę, Anna określa jako "najgorszy w jej życiu". - Na bieżąco śledzę informację o sytuacji na Ukrainie. Bardzo mi źle, że jestem daleko od mojej ojczyzny. Myślę jednak, że więcej pomóc mogę w Polsce. Dostaję mnóstwo telefonów. Od moich przyjaciół z Ukrainy, z Polski, nawet z Rosji. I bardzo im za to dziękuję. Kontaktowałam się ze swoją rodziną. Są zaskoczeni rozwojem sytuacji, nie wiedza, co dalej. Moja mama stała 3 godziny w kolejce do bankomatu, prądu nie było przez 15 godzin. W sklepach po godz. 11 nie było artykułów spożywczych, chleba i oleju, półki były puste.
Anna chce pomóc swojej rodzinie i ściągnąć ją do Polski. - Uważam, że moja rodzina jest w wielkim niebezpieczeństwie. Będę starać się ściągnąć ich do Polski. Mama jednak chce zostać w Polsce, a brat, który niedługo kończy 27 lat, chce iść na front - mówi Ukrainka.
Źródło: Radio Plusz Olsztyn / Radio Eska Olsztyn