Wskoczył do wody po czapkę, doszło do tragedii! Koszmar na Mazurach

i

Autor: Policja w Węgorzewie

Seria wypadków na jeziorach

Wskoczył do wody po czapkę, doszło do tragedii! Koszmar na Mazurach

2024-05-30 21:58

Wiatr o sile 7 stopni w skali Beauforta szalał na mazurskich jeziorach. Doszło do serii wypadków, niestety, jeden z nich zakończył się tragicznie. Nie żyje żeglarz, który wskoczył do wody po czapkę.

Tragiczny wypadek na Mazurach 

Tragiczny czwartek (30 maja) na Mazurach. Przez półtorej godziny nad mazurskimi jeziorami szalał wiatr o sile 7 stopni w skali Beauforta. Szczególnie groźnie było w okolicach Sztynortu. - Związane to było z silnym wiatrem, którego siła dochodziła do 7 stopni w skali Beauforta. Mimo że na godzinę przed załamaniem pogody migały maszty ostrzegania pogodowego i wydano ostrzeżenie meteorologiczne, nie wszyscy żeglarze schronili się w portach - powiedział Karol Dylewski, dyżurny Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (MOPR).

Do dramatu doszło, gdy jeden z jachtów przepływał pod mostem sztynorckim. - Silny podmuch wiatru zwiał jednemu żeglarzowi czapkę do wody, a on za nią wskoczył. Nie miał siły, by dopłynąć do jachtu, załoga podjęła go z wody bez oznak życia i rozpoczęła masaż serca – dodaje Karol Dylewski.

Na miejsce wezwano MOPR, a ratownicy rozpoczęli masaż z użyciem defibrylatora. - Potem dowieźliśmy do tej łodzi ratowników z karetki kołowej. Udało się przywrócić poszkodowanemu akcję serca – dodał dyżurny MOPR.

Mężczyznę przewieziono do szpitala w Giżycku. Niestety, mimo wysiłków lekarzy, jego życia nie udało się uratować.

Inny załogant tego jachtu, prawdopodobnie na skutek stresu, źle się poczuł i zasłabł. Inna karetka również zabrała go do szpitala.

Seria wypadków na jeziorach

Niestety, nie były to jedyne groźne zdarzenia na mazurskich jeziorach. - Silny podmuch wiatru uderzył bomem w głowę kobietę na łodzi, przez co na chwilę straciła przytomność. Upadając uderzyła głową o burtę. Została ona zaopatrzona, jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo – wyjaśnia Karol Dylewski.

Tymczasem na Śniardwach z warunkami pogodowymi nie poradziła sobie załoga łodzi, której fala zalała silnik i przez to stracili sterowność. Kuter MOPR holował ją do brzegu. W trakcie holowania zerwała się jednak lina i łódź zaczęła dryfować. - Na szczęście dryfowali w stronę portu, gdy nasza załoga była już blisko pomógł im inny jacht, bezpiecznie dotarli do portu - podał Dylewski.

Inna załoga zaplątała się w boję kardynalną - ratownik MOPR przez telefon instruował załogantów, co mają robić i udało im się uwolnić. Kolejni niedoświadczeni żeglarze na jeziorze Mamry nie umieli poradzić sobie z trudnymi warunkami. - Nie mieli pojęcia co robić, jak zrzucić żagiel, nie wiedzieli nawet, na jakiej łodzi pływają. Ponieważ nasza załoga w tej okolicy prowadziła akcję reanimacyjną przez telefon udzielaliśmy im instrukcji, co mają robić. Na szczęście wykonywali polecenia i udało im się schronić. Na tej łodzi było siedem osób – dodał Dylewski.

Ratownicy MOPR apelują do żeglarzy, by kategorycznie stosowali się do ostrzeżeń pogodowych, obserwowali warunki atmosferyczne i krytycznie oceniali swoje umiejętności żeglowania. - Wszyscy dziś mieli czas, by się schronić, a nie wszyscy to zrobili – zakończył dyżurny MOPR.

Majówka na Warmii i Mazurach. Policja rozpoczyna kontrole nad jeziorami

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki