Do wypadku doszło w sobotę (15 lutego) po południu na drodze krajowej nr 57 w miejscowości Wozławki (powiat bartoszycki). Jadący w stronę Bartoszyc Ford Transit uderzył w konia prowadzącego bryczkę. Wydawać by się mogło, że ustalenie, kto zawinił jest banalnie proste. Sprawcy zdarzenia są jednak inni.
Chwilę przed tym, jak doszło do wypadku, na drogę gruntową niespodziewanie wybiegło... kilka psów. Zwierzęta spłoszyły konia. Spanikowany koń wbiegł z drogi podporządkowanej na odcinek drogi krajowej. Zderzenia z dostawczym fordem nie udało się uniknąć. Zarówno woźnica, jak i kierowca auta próbowali zapobiec wypadkowi, jednak zdezorientowanego zwierzęcia nie udało się opanować.
Polecany artykuł:
Pozornie niegroźne zdarzenie mogło mieć jednak poważne konsekwencje. — Widziałem jak ten koń biegnie w poprzek drogi. Widać było, że jest spłoszony. Nie miałem jednak żadnych szans, aby wyhamować i uderzyłem moim samochodem w zwierzę. Łbem wybił szybę w moim aucie — relacjonuje kierowca forda, mieszkaniec Bartoszyc, dla portalu bisztynek.wm.pl. Wozem kierował mieszkaniec gminy Bisztynek. Obydwaj kierowcy byli trzeźwi.
Tuż po wypadku wydawało się, że poważnie ucierpiał zarówno koń, jak i woźnica. Zwierzę leżało przez dłuższą chwilę na jezdni. Świadkowie zdarzenia pomogli mu wstać. Na szczęście koń nie został ranny. Do szpitala trafił woźnica, ale badania wykazały, że i jemu nic się nie stało.
Polecany artykuł: