Wielkanocne morderstwo. Zabił siekierą i poszedł spać
To były święta jak z koszmaru. W nocy z 8 na 9 kwietnia w miejscowości Napiwoda w pow. nidzickim doszło do zabójstwa. Sprawca i jego ofiara znali się, byli mieszkańcami tej samej wsi. Według prokuratury feralnego dnia pokrzywdzony przyszedł w odwiedziny do mieszkającego samotnie Piotra P. Mężczyźni wspólnie pili alkohol aż do późnych godzin nocnych. W pewnym momencie doszło pomiędzy nimi do kłótni i szamotaniny. Piotr P. uderzył swojego gościa w tył głowy nieustalonym przedmiotem "o krawędziach tnących". Gdy ten upadł na podłogę, zaczął go bić pięściami, kopać po twarzy i klatce piersiowej. Na tym jednak nie poprzestał. Zadał 64-latkowi także ciosy siekierą w okolice prawego ramienia. Śledczy ustalili, że po tym wszystkim oskarżony pozostawił krwawiącego, umierającego znajomego w przedpokoju, a sam postanowił dalej pić alkohol, a potem pójść spać. Następnego dnia rano Piotr P. zniszczył telefon ofiary i rozpoczął przygotowania do pozbycia się zwłok, które zaciągnął do piwnicy. Zdaniem prokuratury, oskarżony po dokonaniu zabójstwa ograbił zwłoki, zabierając z portfela zmarłego 500 zł. Płacił potem tymi pieniędzmi za alkohol w miejscowym sklepie.
Piotr P zabił, bo jego ofiara przeszkadzała mu w przygotowaniach do świat. Oskarżony mówił przed sądem, że chciał posprzątać dom, ale jego gość nie chciał wyjść. - Robiłem kotlety, Wojtek przyszedł z flaszką i tak się zaczęło. Dawno ze mną nie pił, więc wypiliśmy pod kotlety i herbatę - zeznawał przed sądem Piotr P.
Zwłoki 64-latka mundurowi znaleźli kilka dni po morderstwie, 11 kwietnia. Dzień po zgłoszeniu zaginięcia mężczyzny przez jego córkę. Piotr P. został wówczas zatrzymany i tymczasowo aresztowany.
Zabił kolegę siekierą. Sąd wydał wyrok
Podczas środowej rozprawy (4 października) przed Sądem Okręgowym w Olsztynie Piotr P. tylko częściowo przyznał się do zarzucanych mu czynów. Twierdził, że mocno pobił pokrzywdzonego, ale nie chciał go zabić. Sąd uznał go za winnego zabójstwa oraz przestępstwa polegającego na zniszczeniu telefonu należącego do pokrzywdzonego i wymierzył mu za to karę łączną 25 lat pozbawienia wolności.
Sąd zmienił opis i kwalifikację prawną czynu dotyczącego kradzieży 500 zł z portfela zmarłego. Przyjął, że oskarżony ukradł te pieniądze jeszcze za życia mężczyzny, a z uwagi na wysokość skradzionej kwoty zakwalifikował to jako wykroczenie. W rezultacie Piotr P. został skazany za to na karę 30 dni aresztu.
Sąd zdecydował również, że oskarżony ma zapłacić na rzecz dwóch osób - bliskich zmarłego - kwot po 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznane cierpienie. Ponadto orzekł obowiązek zapłaty na rzecz oskarżycielki posiłkowej około 2 tys. zł za zniszczenie przez Piotra P. telefonu i kradzieży pieniędzy pokrzywdzonego.
- W ocenie Sądu Okręgowego w Olsztynie, kara łączna 25 lat pozbawienia wolności wymierzona oskarżonemu będzie najbardziej adekwatną do stopnia winy i stopnia społecznej szkodliwości popełnionego przez niego czynu. Sąd miał na uwadze m.in. brutalny sposób działania oskarżonego, z błahego powodu i pod wpływem alkoholu - przekazał rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie sędzia Adam Barczak.
Jak zaznaczył sędzia, okolicznością obciążającą było także zachowanie oskarżonego po dokonaniu zabójstwa, tj. sposób, w jaki potraktował zwłoki pokrzywdzonego. Oskarżony nosił się bowiem z zamiarem ich poćwiartowania! - Chciałem go porąbać i wynieść do szamba, żeby ciało nie leżało, ale siekiera była tępa. Ja byłem zmęczony i w całości nie mogłem go wynieść, był za ciężki - zeznawał Piotr P. Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny. W poniższej galerii zdjęcia z ogłoszenia wyroku.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: