Ta makabra miała miejsce w Działdowie (woj. warmińsko-mazurskie) w piątek. Nikt z mieszkańców bloku przy ul. Letniej nie słyszał nic niepokojącego. A tymczasem za drzwiami jednego z mieszkań działo się wstrząsające morderstwo. Mieszkający z matką Sebastian S. zmasakrował ją krawieckimi nożyczkami. Wiele ran kłutych spowodowało szybkie wykrwawienie się pani Ewy. Po wszystkim okrutny synalek próbował uciec zabierając samochód jednego z sąsiadów. - Wyjechałem samochodem przed garaż, kiedy zamykałem drzwi garażowe to zobaczyłem, że on już siedzi za kierownicą - opowiada mężczyzna. - Chwyciłem go za chabety, wywlokłem z auta i rzuciłem na glebę. Był cały zakrwawiony, a w ręku miał nożyce krawieckie. Dopiero potem dowiedziałem się, co zrobił. Dosłownie zmasakrował własną matkę. Jak można było – wzdryga się sąsiad.
Ewa S. była bardzo lubiana. Spokojna kobieta, z wszystkimi żyła dobrze. Mimo że syn był dorosły, faktycznie wciąż się nim opiekowała. Mieszkańcy bloku twierdzą, że miał problemy ze zdrowiem psychicznym. - Kiedy go wypuścili z psychiatryka, ona się nim zajmowała, podawała mu leki, robiła obiadki, zakupy, a on tylko leżał na tapczanie – opisuje jedna z sąsiadek. Sebastian S. już wcześniej nie cieszył się dobrą opinią, a teraz ludzie są nim przerażeni. - Oby nigdy go nie wypuścili, bo obawiam się, że jak wyjdzie, to może wymordować cały nasz blok. On ma złego w sobie – przekonuje jedna z mieszkanek ul. Letniej.