Chcieli pomóc, później nie mieli litości. Policjanci interweniowali ws. 41-latka
Do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego zadzwonił we wtorek (6 grudnia) mężczyzna, który oświadczył, że właśnie się ocknął, nie wie, gdzie jest, ktoś go wywiózł, dostał w głowę i był nieprzytomny. - Dodał, że był w jednym z lokalnych sklepów, tam ktoś go uderzył w głowę i wywiózł samochodem, a teraz leży w dole i widzi tylko trzcinę, ale jest przekonany, że jest w swojej wiosce - relacjonują iławscy policjanci.
Funkcjonariusze natychmiast pojechali szukać mężczyzny. Szybko udało się zlokalizować miejsce położenia 41-latka. Oświadczył on policjantom, że kiedy wkładano go do bagażnika przytrzaśnięto mu nogi i nie może chodzić. Na miejsce przyjechała grupa dochodzeniowo-śledcza oraz karetka pogotowia. W trakcie dalszych czynności okazało się, że do porwania nie doszło, a mężczyzna nie ma żadnych obrażeń. Zgłaszający był po pijany i kiedy wracał ze sklepu, gdzie był po alkohol, przewrócił się na polu idąc do domu. 41-latek stwierdził, że zadzwoni po służby ratunkowe, żeby zabrały go do domu, a historia o porwaniu była zmyślona. Mieszkaniec gminy Iława za bezpodstawne wezwanie policji w najbliższym czasie będzie tłumaczył się przed sądem.
Policjanci przypominają, że na numery alarmowe należy dzwonić tylko w uzasadnionych przypadkach. Za bezpodstawne wezwanie służb ratunkowych zgodnie z art. 66 Kodeksu wykroczeń sprawca podlega karze aresztu (od 5 do 30 dni), karze ograniczenia wolności lub karze grzywny do 1500 złotych.