Tragiczny finał interwencji w Wydminach. Policjant postrzelił śmiertelnie agresywnego mężczyznę
Do tragicznego zdarzenia doszło w grudniu 2021 r. w trakcie interwencji związanej z awanturą domową. Policjantów z Giżycka powiadomiono o mężczyźnie, który dobijał się do jednego z mieszkań w Wydminach. Po przyjeździe na miejsce zastali tam 32-latka, który był pijany, a także jego partnerkę i trójkę dzieci w wieku: rok, 9 i 17 lat.
Jak podawała wówczas policja, obecność funkcjonariuszy nie uspokoiła mężczyzny, który zachowywał się agresywnie i "stwarzał poważne i realne zagrożenie dla wszystkich osób w tym miejscu". Miał m.in. dusić policjantkę, która uczestniczyła w interwencji. Policjant Mateusz Cz. oddał wówczas jeden strzał z broni służbowej. Wskutek postrzału w klatkę piersiową 32-latek zmarł.
Po trwającym od blisko roku śledztwie Prokuratura Okręgowa w Olsztynie zdecydowała o przedstawieniu funkcjonariuszowi zarzutu. Jak poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski, Mateuszowi Cz. zarzucono, że jako funkcjonariusz policji nie dopełnił obowiązków i przekroczył swoje uprawnienia podczas interwencji podjętej wobec Tomasza N.
- Podczas próby jego obezwładnienia niedostatecznie ocenił stopień i skalę występującego zagrożenia i ryzyka, użył służbowej broni palnej, oddając strzał w klatkę piersiową Tomasza N., powodując u niego obrażenia ciała, a w konsekwencji nieumyślnie spowodował jego śmierć - wyjaśnił prokurator Brodowski.
Tragiczny finał policyjnej interwencji w Wydminach. Tomasz osierocił troje dzieci. Zobacz zdjęcia
Policjant strzelił do agresywnego mężczyzny. Kula zraniła też jego koleżankę
Mateuszowi Cz. zarzucono, że oddanym strzałem jednocześnie nieumyślnie spowodował również u Anny D. - znajdującej się w pobliżu 32-latka - "naruszenie czynności narządu ciała na okres powyżej 7 dni". To policjantka, którą pocisk zranił w rękę. - A poprzez możliwość oddania niekontrolowanego strzału podczas obezwładniania Tomasza N. naraził przebywające w pokoju osoby, w tym troje małoletnich dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - wynika z zarzutu.
Przesłuchany w charakterze podejrzanego Mateusz Cz. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i skorzystał z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. - Prokurator zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji połączonego z zakazem kontaktowania się z pokrzywdzonymi; zakaz opuszczania kraju oraz zawieszenie w czynnościach służbowych - przekazał rzecznik prokuratury.
Jak zaznaczył, zarzut sformułowano po zgromadzeniu całokształtu materiału dowodowego m.in. przesłuchań świadków i uzyskaniu opinii biegłych oraz przeprowadzeniu w ostatnim czasie czynności procesowych na miejscu zdarzenia z udziałem biegłego z zakresu balistyki. Według prokuratury, śledztwo w tej sprawie powinno niedługo zakończyć się aktem oskarżenia.
Polecany artykuł:
Narzeczona Tomasza N. wspomina tragiczną interwencję
Jak tamten tragiczny dzień wspominała w rozmowie z "Super Expressem" narzeczona Tomasza N.? - Około godziny 4:00 Tomek źle się zachowywał - mówiła pani Ela. Kobieta zawiadomiła policję, wiedząc, że Tomasz N. bał się policyjnych wizyt. - Kiedy przyjechali na miejsce, od razu chcieli go aresztować, a on się im opierał, użyli gazu i nie czekając aż zacznie działać, rzucili go na łóżko.
Tomasz N. nadal nie potrafił się opanować. - Wtedy policjant wyciągnął broń i kazał mu się uspokoić, kiedy to nie skutkowało padł strzał. Rykoszet zranił też policjantkę, aż strach pomyśleć jak by trafili moje dzieci - opowiadała kobieta.
- Wystarczyło, żeby użyli pałki lub paralizatora. Po wszystkim policjant przeprosił mnie, że zastrzelił mojego narzeczonego - kończy zrozpaczona pani Elżbieta.
Mordował, bo kazał mu DEMON?
Posłuchaj mrożącej krew historii Syna Sama!
Listen to "David Berkowitz - Syn Sama. ZŁO-Zbrodnia, Łowca, Ofiara" on Spreaker.