Nysa. Miesiąc ze zwłokami w pokoju. Jak mógł tak żyć?
Mieszkali razem, bo Stanisław P. (54 l.) zgodził się przyjąć młodego, bezdomnego 24-latka (Dawida G.) pod swój dach. Mieszkanie jak większość, w mieście jakich wiele i przy ulicy jak wszystkie. Ale za drzwiami tego konkretnego, od miesiąca rozkładało się ciało właściciela. A Dawidowi to nie przeszkadzało.
Więcej o sprawie: Dawida nie martwiło, że ciało Stanisława rozkłada się pod szafą! "Nieprawdopodobne, co się z nim stało" [ZDJĘCIA, WIDEO]
Z informacji, które zebraliśmy wynika, że Panowie razem mieszkali od kilku miesięcy - może pół roku. Prowadzili normalne, choć niełatwe, życie. - Był bardzo dobrym kolegą, uczciwym, każdemu pomagał. Jemu, jak trzeba było pomóc, poprosił, i też każdy pomagał. Nieraz i ja mu coś kupowałem, np. do jedzenia. Nieprawdopodobne, co się z nim stało - wspomina zmarłego Stanisława P. jego kolega, Pan Kazimierz w rozmowie z Super Expressem (WIDEO poniżej).
Szafa, a pod nią zwłoki
W okolicach grudnia 2021 roku Stanisław P. nagle zniknął. Nysa to małe miasto, tu zniknąć nie tak łatwo. Więc po jakimś czasie, zaniepokojeni, ale wciąż niegotowi na najgorsze, sąsiedzi nawiązali kontakt z synem 54-latka. Sugerowali mu interwencję; najlepiej wizytę w domu ojca. Doszło do niej dwukrotnie; za pierwszym razem syn odbił się od drzwi. Nie wpuścił go współlokator, oskarżony w tej sprawie Dawid G, który już wtedy musiał wiedzieć, że ciało właściciela mieszkania leży pod przewróconą szafą.
Za drugim razem był już styczeń nowego, 2022 roku. Tym razem do drzwi mieszkania przy ul. Piłsudskiego syn Stanisława zapukał w asyście policji. Tego dnia o 22.30 na jaw wyszła nyska makabra. Pod przewróconą szafą i stertą koców leżało ciało gospodarza.
To w tym mieszkaniu spędził miesiąc ze zwłokami! Zobacz ZDJĘCIA
Trwa śledztwo. Przedłużony areszt i wyniki sekcji zwłok. Jak zmarł Stanisław P.?
Rozpoczęło się policyjne i prokuratorskie śledztwo, które trwa do dziś. To z rozmów z kryminalnymi i prokuratorem okręgowym wiemy m.in., kiedy Stanisław P. był widziany po raz ostatni. I że jego ciało musiało rozkładać się pod szafą od co najmniej miesiąca.
Dawid G. usłyszał trzy zarzuty; nieudzielenie pomocy umierającemu, sprowadzenia zagrożenia epidemicznego i znieważenie ciała 54-latka. Dziś wiemy już na pewno, że śledczy wykluczyli morderstwo. - Z opinii wynika, że przyczyną śmierci były samoistne zmiany chorobowe - podaje Prok. Stanisław Bar z prokuratury w Opolu.
Znieważenie ciała, jak ustalamy, wynika z kolei z tego, że ze zwłokami nie postąpiono w sposób przewidziany tradycją; Stanisław P. miał leżeć pod szafą bez kompletnej bielizny, nie mówiąc już o zaniechaniu pochówku. I to wydaje się w trwającej sprawie najistotniejsze. Dlaczego 24-latek nie reagował? Dlaczego przez miesiąc bez trudu dzielił przestrzeń życiową ze zwłokami? Dawid pozostaje za kratkami, sąd przedłużył mu niedawno tymczasowy areszt o kolejne dwa miesiące (razem odsiedzi zatem blisko pół roku jeszcze przed samym procesem). I wiele wskazuje na to, choć to wciąż niepotwierdzone informacje, że Dawid nie zgłosił nikomu śmierci swojego kompana ze strachu przed utratą dachu nad głową.