Do zbrodni doszło przez przypadek w Nysie (woj. opolskie). Maciek grał w piłkę na parkingu przy sklepie wielkopowierzchniowym. Nagle podeszła do niego grupka pijanych wyrostków. Znali Maćka z widzenia, znali też jego mamę, która była ich nauczycielką. Jednak to nie powstrzymuje ich przed skatowaniem chłopaka. Uznali bowiem, że Maciek zaczepiał partnerkę jednego z nich – co było nieprawdą.
Zaczęli więc bić, kopać, okładać kijem do golfa i strzelać z pistoletu na kulki. Nie przestali nawet wtedy, gdy Maciek leżał i się nie ruszał. Chłopak został w bestialski sposób skatowany, a wszystko widać na nagraniu z monitoringu. Mimo, że organizm był młody i silny, to został tak zmasakrowany, że nie udało się go uratować.
Policja szybko wyłapała katów. Trafili do aresztu. Ale na krótko. Sąd postanowił ich wypuścić i na wyrok czekają na wolności! Proces miał zakończyć się już dawno, ale – również przez pandemię – terminy były przesuwane. Wyrok mamy poznać dopiero 15 kwietnia.
Tymczasem matka Maćka nie dość, że straciła syna, to codziennie jest narażona na widok jego oprawców. Zwyrodnialcy w najlepsze bowiem paradują po Nysie, piją piwo, wiodą życie, jakby nic się nie stało! - Spotykam ich w sklepie, na ulicy, czy nawet w drodze na cmentarz, gdy jadę na grób Maciusia – mówi nam wstrząśnięta pani Iwona i nie jest w stanie powstrzymać łez.
Kobieta nie ma pretensji do sądu, że proces nie może się skończyć, ale też trudno jej się dziwić, że ma już dość sytuacji, gdy żyje w wiecznym stresie, że za rogiem natknie się na morderców swojego dziecka.
Inna sprawa, to skandalicznie niskie wyroki, które grożą bandytom z Nysy. Bo maksymalnie grozi im tylko 10 lat więzienia! Uznano bowiem, że nie zamordowali Maćka, a „jedynie” pobili ze skutkiem śmiertelnym...