W zeszłym tygodniu (20 października) zaginął 77-letni mieszkaniec Wołczyna, który wyszedł do lasu na grzyby. Kilka dni później, po zgłoszeniu od rodziny, rozpoczęto poszukiwania, w które zaangażowali się policjanci, strażacy oraz druhowie OSP. Przeszukano blisko 4 hektary lasów. Użyto m.in. pojazdów ATV czy narzędzi do namierzania telefonów GSM. Mężczyzna miał przy sobie telefon i jak podaje TVN 24 był to starszy model, dlatego bateria wytrzymała tak długo. 77-latka odnaleziono w lesie pomiędzy miejscowościami Szymonków i Komorzno. Był wyziębiony i zdezorientowany.
Grzybiarz wpadł do dziury
- Leżał on w dołku. Był w kiepskim stanie, wychłodzony, prawdopodobnie były to już początki hipotermii. Ale przytomny. Kiedy nawiązaliśmy z nim kontakt w trakcie udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy, pan sam przyznał, że "w czwartek wpadł do dziury". I od tamtej pory w niej leżał - powiedział TVN 24 Karol Grzyb ze straży pożarnej w Kluczborku.
Mężczyzna nie ruszał się przez 5 dni
Szokujące jest to, że starszy mężczyzna leżał w lesie w jednej pozycji przez kilka dni. - Kiedy go znaleźliśmy, leżał na brzuchu, twarzą do ziemi, nie ruszał się. Jak wpadł w czwartek w ten dołek, tak pozostawał w nim nieruchomy do wtorku. Miał odleżyny na brzuchu, na rękach i nogach z przodu. [...] Dopiero po dłuższym czasie udało się rozprostować jego ręce - relacjonował TVN 24 oficer prasowy straży pożarnej w Kluczborgu. 77-letni mężczyzna trafił do szpitala. Policjanci nieustannie apelują o rozsądek i rozwagę, gdy wybieramy się do lasu. Zawsze należy pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, np. telefon z naładowaną baterią lub unikanie spacerów w złą pogodę.