Polska Times donosi o sytuacji, która miała miejsce pod koniec listopada w Opolu w prywatnej przychodni Medrem-Poliklinika.
Redakcja przytacza opis opolanki: "Zapłaciłam z góry i w rejestracji dowiedziałam się, że jest jedna kolejka do dwóch gabinetów. Miałam wejść tam, gdzie będzie szybciej" - wspomina pacjentka. "Na początku pani doktor wydawała się sympatyczna. Skomplementowała nawet moje nazwisko..." - mówi opolanka.
W końcu zrobiło się niemiło...
Wtedy padło pytanie o przyjmowane leki. Pacjentka miała odpowiedzieć, że bierze pigułki antykoncepcyjne. Wtedy ze strony lekarki padło: „Chodzi do kościoła i dzieci zabija?”.
Według ustaleń portalu, zmieszana opolanka miała ochotę wyjść z prywatnego gabinetu lekarskiego, co naturalnie wiązałoby się z przerwaniem wizyty...Pacjentka została, licząc że na tym koniec. Przeliczyła się.
Pani doktor miała nazwać interesantkę...„bezbożnicą z pięknym nazwiskiem”.
- [...] między pytaniami o stan zdrowia i warunki pracy rzucała cytaty z biblii, próbowała też mnie nawracać i mówiła, że będzie się za mnie modliła. Byłam zszokowana tym, jak mnie potraktowała. Napisałam skargę do przychodni w tej sprawie, bo uważam, że to było złamanie etyki - mówi nawracana pacjentka.
To nie jedyny wybryk pani doktor. Okazuje się, że inna pacjentka podzieliła się swoimi wrażeniami z internautami. Twierdzi, że lekarka ostrzegała ją, iż za stosowanie antykoncepcji spotka ją kara za grzechy. Miała też dodać, że "dozna przykrości za to, że współżyje i będzie to karą od Boga".
Z informacji przekazanych przez Polska Times wynika, że nie udało się nawiązać bezpośredniego kontaktu z bogobojną lekarką, ale przychodnia miała zerwać z nią współpracę.
Polecany artykuł: