Powódź w województwie opolskim przyniosła ogromne straty. Woda w Lewinie Brzeskim pojawiła się w poniedziałek w nocy (16 września). Nysy Kłodzka wystąpiła z koryta, przelała się przez wały przeciwpowodziowe i zalała aż 7 miejscowości gminy. Artur Kotara, burmistrz miasta, zarządził samoewakuację, między innymi do Szkoły Podstawowej w Łosiowie. Mieszkańcy w popłochu uciekali przed niszczycielką siłą wody. We wtorek (17 września) rano stan wody w Nysie Kłodzkiej wynosił 526 centymetrów, czyli dwukrotnie przekraczał stan alarmowy.
Powódź w Polsce RELACJA NA ŻYWO: Fala kulminacyjna w Brzegu Dolnym. "Sytuacja jest niebezpieczna". Apel do mieszkańców
Polecany artykuł:
Powódź w Lewinie Brzeskim. Poruszająca relacja z Opolszczyzny: "Staramy się dotrzeć do każdego"
Reporter "Super Expressu" dotarł do Lewina Brzeskiego, by zrelacjonować, jak kilka dni po powodzi wygląda sytuacja w mieście pod Opolem. Niestety, wciąż jest dramatyczna. Nawet dojazd do Lewina jest utrudniony. - Droga na Opole przez Skorogoszcz jest zamknięta - relacjonuje nasz reporter Tomasz Golla. Nie ma też jeszcze mowy o rozpoczęciu sprzątania w całym mieście i pozostałych miejsowościach gminy, bo woda w dużej części jeszcze nie opadła.
- Jest to trudny czas dla naszej gminy i mieszkańców - mówi Artur Kotara, podkreślając, że w gminie zalanych jest 7 miejscowości, w tym Lewin Brzeski i tylko w trzech miejscowościach zeszła woda. - Robimy, ile można z wszystkimi służbami mundurowymi - mówi. Sprzątanie po powodzi jest tylko tam, gdzie woda opadła.
Wkroczyły służby i wojsko. Pomagamy ludziom się ogarnąć, będziemy wywozić to, co jest do wyrzucenia - mówi Kotara i ze wzruszeniem mówi o spływających do Lewina darach. - Staramy się do każdego z nimi dotrzeć, choć jest to trudne - podkreśla włodarz miasta i gminy.
Gospodarz miasta prosi jednak o wyrozumiałość, bo stan klęski żywiołowej nie minął. Poruszeni mieszkańcy również mówią o bardzo trudnym czasie.
Ostatnia taka woda była w 1997 roku, ale wtedy nie było tak ciężko jak dzisiaj. Mamy tutaj prawdziwy armagedon. Nie mamy prądu. Za tydzień dopiero włącza. Wszystko w lodówkach się psuje - mówią Stefan i Anna Tomasa z Lewina.
Wodę i jedzenie na szczęście mają od służb, ale ze łzami w oczach wyczekują dnia, kiedy woda z powodzi opadnie. - Jestem załamana. Tylko swój wózek inwalidzki wyniosłam z zalanego domu. Reszta rzeczy przepadła - dodaje poruszona Barbara Gałęska (75 l.).
Galeria ze zdjęciami: Tak wygląda Lewin Brzeski w czasach powodzi. Byliśmy w zalanym mieście