Interwencje TOZ Opole opisywaliśmy już niejednokrotnie. Jedna z najgłośniejszych spraw, w której wolontariusze mieli swój istotny udział dotyczyła wyroku skazującego za gwałt na Amstafie. Jarosław G., po apelacji, trafił wtedy za kratki na 3,5 roku.
Zobacz więcej: Stanął przed sądem za GWAŁCENIE własnego psa. "CIERPIAŁ przez wszystkie swoje lata" [ZDJĘCIA]
Na co dzień przedstawiciele TOZ są tam, gdzie zwierzęta z woj. opolskiego ich potrzebują, często współpracują z policją, odbierają zwierzęta oprawcom, szukają domów tymczasowych i adopcyjnych, kupują karmy, dbają o opiekę medyczną. Jednym słowem, zajęć im nie brakuje, a problemy stale się piętrzą.
TOZ Opole: "nie traktujcie nas, jak broń"
Z początkiem sierpnia br. przedstawiciele TOZ opublikowali apel, w którym zwracają uwagę na niepokojącą tendencję. Jak mówią, coraz częściej zdarza się, że ludzie alarmują ich bezpodstawnie. Po co? Żeby "zemścić się" na byłej żonie, czy irytującym sąsiedzie.
Prosimy nie traktujcie nas jako BROŃ w waszych konfliktach. My nie jesteśmy od tego. Jesteśmy od pomocy zwierzętom, a przez takie zgłoszenia nie możemy robić tego, co do nas należy. [...] Działamy na terenie całego województwa opolskiego, często pokonując setki kilometrów jednego dnia, wyjeżdżając ogromne ilości paliwa. Interweniujemy po naszej pracy, popołudniami i wieczorami, często zaniedbując własne zwierzęta, rodziny, dzieci i obowiązki. A właśnie przez takie sytuacje jak wczoraj nawet nie wiemy gdzie jakieś zwierzę cierpi naprawdę, a gdzie ktoś chce się zemścić na sąsiedzie czy byłej żonie.
Dla przykładu i zobrazowania skali problemu: w poniedziałek 2 sierpnia do TOZ zgłoszono 5 interwencji - 3 zostały zgłoszone przez konflikt sąsiedzki lub małżeński. Tutaj zasada jest podobna, jak w przypadku żartobliwych zgłoszeń na straż pożarną, czy policję. Właśnie przez takie zachowanie części zgłaszających, pomocy nie otrzyma ktoś, kto rzeczywiście jej w danej chwili potrzebuje.