Opole: Makabra przed nowym rokiem. Trzy osoby spłonęły w mieszkaniu na AK
W czwartkowy (30 grudnia) wieczór ok. 18.00 33 strażaków z 9 jednostek pożarniczych rozpoczęło sześciogodzinną walkę z żywiołem. W mieszkaniu na czwartym piętrze przy Batalionu Zośka wybuchł pożar. Zarządzono ewakuację, ponad 40 osób opuściło swoje domy. Z lokalu trawionego ogniem wyciągnięto trzy ciała. - Jedną osobę znaleziono przy drzwiach do mieszkania. Po przeszukaniu pogorzeliska znaleźliśmy dodatkowe dwie osoby. Niestety, nie mogliśmy stwierdzić ani wieku, ani płci tych osób - relacjonuje nam Damian Skowroński z wojewódzkiej straży pożarnej w Opolu. Dziś wiemy już, kim byli zmarli: to ojciec, syn i babcia. O najmłodszym przeczytasz poniżej.
O sprawie pisaliśmy TUTAJ: Tragedia w Opolu. Trzy osoby zginęły w płomieniach. Dwóch nie da się zidentyfikować
Pozostali lokatorzy z dziesięciopiętrowca znaleźli schronienie u bliskich. Budynek został poważnie naruszony, na razie nie ma mowy o powrocie. Daria Strąk z opolskiego ratusza poinformowała, ze trzy osoby, które nie miały gdzie się podziać skorzystały z noclegu w ośrodku „Szansa”. Prezydent miasta Arkadiusz Wiśniewski zapewnił, że wszelka potrzebna mieszkańcom pomoc zostanie udzielona, wskazując, że w gotowości jest m.in. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. W mediach społecznościowych wyraził żal. - Dotknęła nas straszna tragedia... Osobiście odczuwam smutek i żal. Łączę się w bólu z najbliższymi ofiar. Służby miejskie są na miejscu. Monitorujemy sytuację, aby udzielić niezbędnej pomocy - czytamy.
W piątkowy poranek na miejscu pojawili się pracownicy nadzoru budowlanego, którzy zaopiniują, czy i kiedy lokatorzy wrócą do domów.
Opole. Śmierć w ogniu na osiedlu AK. Kim byli zmarli?
Choć początkowo ustalenie personaliów było niemożliwe, dziś wiemy już, że ogień zabił ojca, syna i babcię. Najmłodszy - 30-letni - mężczyzna miał bogatą kartotekę policyjną. Jak podał portal nto.pl, pod koniec października został zatrzymany w sklepie w pasażu przy ul. Szarych Szeregów w Opolu, bo w samych majtkach i z wetkniętymi w nie telefonem groził kasjerce. Ustaliliśmy też, że parę dni temu wdał się w bójkę niedaleko ul. Szarych Szeregów.
Przyczyna pożaru wciąż nie jest jeszcze znana.