Mieszkańcy ul. Dzierżonia w Brzegu (woj. opolskie), przy której doszło do tragedii, są w szoku. - To były spokojne chłopaki. Znali się jeszcze z czasów domu dziecka, którego są wychowankami – mówi nam jeden z lokatorów kamienicy.
Prokuratura wciąż wyjaśnia okoliczności tej zagadkowej tragedii. Wiadomo, że Paweł M. zaatakował Ryszarda M. w pomieszczeniu, w którym mężczyźni urządzili sobie prowizoryczną siłownię. Paweł M. chwycił nagle hantle i zaczął uderzać młodszego kolegę. Na tyle mocno, że twarz ofiary była całkiem zmasakrowana. Później poszedł do ich mieszkania, gdzie wziął sznur i się powiesił.
Sąsiedzi mówią, że od świąt z Pawłem działo się coś dziwnego. - Rozmawiał normalnie, ale był jakby nieobecny. Miał pusty wzrok – mówi jedna z sąsiadek. Inny z sąsiadów dodaje od siebie przerażające fakty. - Kilka razy prosił, żeby mógł u mnie spać. Mówił, że boi się wejść do swojego mieszkania. Mówił, że w środku jest Szatan, który chce mu zrobić krzywdę. Nie miał na myśli Ryśka, bo dopytywałem o to – opowiada. Kilka dni przed tragedią, w mieszkaniu mężczyzn był sam Paweł. - Wtedy słyszałem krzyki, w stylu „zostaw mnie Szatanie!” i inne wrzaski. Paweł rzucał też meblami, ale w końcu się uspokoił – relacjonuje nasz rozmówca.
Dlaczego Paweł M. postanowił zamordować swojego przyjaciela? Czy widział w nim diabła? A może – jak sugerują niektórzy znajomi obu nieboszczyków – był pod wpływem dopalaczy? Tego jeszcze nie wiadomo. Odpowiedź na pytanie, czy był pod wpływem środków odurzających, przyniesie sekcja zwłok.