Prokuratura i Sąd Okręgowy w Opolu nie mieli wątpliwości, że pierwszy noworodek został zabity w 2013 roku. Ostatni: 5 lat później. Matka-morderczyni mieszkała we wsi Ciecierzyn-Piekło (woj. opolskie) razem ze swoim partnerem Dawidem. Ustalono, że mężczyzna zmuszał kobietę do zabójstw, bo nie chciał mieć więcej dzieci. Para wychowywała już jednego syna – Daniela.
Aleksandra J. przyznała się do winy. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego mordowała maluszki, a np. nie zostawiała ich w szpitalu, aby ktoś mógł je adoptować. Wyrodna matka mówiła też, że bała się przeciwstawić swojemu partnerowi i robiła to, co jej kazał – tuż po urodzeniu dusiła dzieci.
ZOBACZ TEŻ: To potwór, a nie matka! Kobieta zadźgała córeczki, bo nie chciała, by mieszkały z ojcem
Dlatego też nikogo nie zdziwiło, że para zwyrodnialców dostała najsurowszy z możliwych wyrok: dożywotniego więzienia. Dariusz Kita, sędzia z Opola, gdy tłumaczył swoją decyzję, z trudem powstrzymywał emocje. Mówił m.in., że para nie dość, że mordowała, to jeszcze zdehumanizowała własne dzieci, których szczątki trafiały m.in. do pieca.
Od wyroku sądu w Opolu odwołał się obrońca Dawida W. Adwokat Aleksandry J. nie zrobił tego, bo najwyraźniej wyrodna matka zrozumiała, że potworności, które zrobiła zasługują na straszną karę. Sprawa trafiła więc do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. A ten wydał wyrok wręcz szokujący! Aleksandra J. spędzi w więzieniu 25 lat, a Dawid W. jedynie 15! Jak to możliwe? Sąd tłumaczył, że nie jest pewne, że dzieci rodziły się żywe! A mężczyzna - jak uważa skład sędziowski - jeździł po Europie ciężarówką, więc wcale nie musiał pomagać w morderstwach, a jedynie namawiał do nich.
Trudno jednak zaakceptować takie wyjaśnienia, dlatego też prokuratura najpewniej złoży kasację do Sądu Najwyższego.