Pani Ania z chorującym mężem nie mogli wyobrazić sobie gorszego 1 kwietnia. Zasnęli w skromnym domu, a następny dzień przyniósł już bezdomność. 31 marca br. ok. 22.00 w ich domu (Opole, ul. Środkowa, Kolonia Gosławicka) wybuchł pożar, który strawił wszystko. Tylko dzięki pracy wielu strażaków ogromny żywioł nie rozprzestrzenił się na sąsiednie działki. To właśnie z jednej z tych działek płynie teraz największa pomoc - od ich sąsiadki.
Znamy się dość długo, kiedyś pracowałam w sklepie i pomagałam ludziom, teraz pracuję w Teatrze EkoStudio w Opolu. Mieszkamy razem na jednej dzielnicy. Dowiedziałam się, co się stało i przyszłam zobaczyć, zrobiłam im zdjęcia, ich domu, ich samych i spytałam o zgodę, którą wyrazili. Udało nam się zorganizować dla nich przyczepę kempingową. Bo nie mają gdzie mieszkać
Małżeństwo co prawda przebywa teraz u jednego z sąsiadów, ale jak dowiedzieliśmy się w rozmowie z Moniką Michałowską - nie wiadomo, jak długo będą mogli korzystać z tej specyficznej gościny.
Czytaj też: "Pewnie bym tu UMARŁ...z nudów!" Niesamowita relacja opolanina chorego na COVID-19
Do pomocy dołączy Remondis?
Monika Michałowska napisała już pismo do firmy Remondis z prośbą o wywóz śmieci z działki małżeństwa. Jest tam mnóstwo śmieci i zgliszczy po pożarze. - Najważniejsze teraz to je uprzątnąć - mówi.
Rozmawiałam z opieka, zapewnili im jeden ciepły posiłek dziennie. Pojawił się też doraźnie niewielki zasiłek finansowy. Ludzie ich wspierają; opatrunkami, lekarstwami. Potrzebują teraz np. butów, ubrań, ale w konkretnym rozmiarze. Poruszyłam Radę Dzielnicy, to w zasadzie oni pomagają z przyczepa, choć jeszcze nie wiadomo, czy z nią się uda. Będę jeszcze rozmawia z Panią z opieki, sprawa ma docelowo trafić do kierowniczki MOPRu w Opolu
Potrzeby proporcjonalne do strat - ogromne
Jak się dowiedzieliśmy, przyczyną pożaru był agregat. W domu był potrzebny, bo...nie było prądu. Maszyna się podpaliła i teraz trzeba lizać rany.
- W nieco dalszej perspektywie trzeba będzie myśleć o zrobieniu dachu, ten pożar wybuchł, bo ludzie nie mięli prądu. Jedyne zasilane to był agregat, który się podpalił - mówi sąsiadka starszego małżeństwa.
Pani Monika jest przejęta losem rodziny do tego stopnia, że wyraziła zgodę na podanie swoich danych; zarówno imienia i nazwiska, jak i adresu e-mail. W ten sposób zachęca wszystkich chętnych do pomocy, którą sama postara się organizować. Jak mówi, chętnie podejmie kolejne kroki - w toku jest też zorganizowanie zrzutki na specjalnym portalu (do tej pory zebrano ponad 4 tys. zł). Nie może jednak zostać z tym sama, i właśnie do takich inicjatyw potrzebuje chętnych - adres e-mail: [email protected].