W dziewięciopiętrowym bloku na opolskim osiedlu AK, ul. Batalionu "Zośka" tragicznie zmarła trzyosobowa rodzina: ojciec (64 l.), syn (30 l). i babcia (87 l.). Już tamtej nocy (30.12.2021 r.) stało się jasne, że mieszkańcy prędko nie wrócą do swoich domów. Z płonącego bloku ewakuowało się 40 osób: w sumie 30 rodzin. Oględziny budynku dały obraz potężnych strat, bo ogień zniszczył pion zasilania energetycznego (w całym bloku od tamtej pory nie ma prądu, gazu, ani wody). Te 40 osób znalazło tymczasowe schronienie u bliskich, lub w - zaproponowanym przez miasto - ośrodku "Szansa".
Wejścia do bloku pilnowali ochroniarze, mieszkańcy mogli wejść po rzeczy, ale oficjalny komunikat służb odradzał dłuższe przebywanie w budynku.
Zobacz więcej: Makabra przed nowym rokiem. Strażacy nie mogli ustalić płci zwłok. Prezydent Opola: "Odczuwam smutek i żal". Kim są zmarli? [ZDJĘCIA]
Obecnie spółdzielnia prowadzi remont, czekając na dostawę siatek kompozytowych (zbrojenia), bo bez nich nie da się wzmocnić ścian i stropów w spalonym mieszkaniu i dwóch sąsiednich. Mimo to, remont nie stoi w miejscu: elektrycy wykańczają już sieć elektryczną, odbudowano szyb windy i naprawiono instalację oddymiania. Trwa remont zniszczonej elewacji. Najszybszy spodziewany powrót mieszkańców do swoich domów przewidziany jest - na razie - na 10 lutego.
Przypomnijmy, choć początkowo ustalenie personaliów ofiar było niemożliwe, dziś wiemy już, że ogień zabił ojca, syna i babcię. Najmłodszy - 30-letni - mężczyzna miał bogatą kartotekę policyjną. Z końcem października został zatrzymany w sklepie w pasażu przy ul. Szarych Szeregów w Opolu, bo w samych majtkach i z wetkniętymi w nie telefonem groził kasjerce. Przyczyna pożaru wciąż nie jest jeszcze znana, trwa śledztwo.