Pacjenci z COVID-19 zajmują coraz więcej miejsc w opolskich szpitalach. Chorzy tzw. "niecovidowi" z całego województwa opolskiego trafiają do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, a miejsca powoli się kończą. Problemy mogą pojawiać się już na etapie próby skontaktowania się z placówką. Ratownicy medyczni są już niemal nieuchwytni.
- Samo dodzwonienie się do takiego szpitala jest niejednokrotnie trudne, bo personel jest zajęty swoimi pacjentami, a zespoły ratownictwa medycznego cały czas jeżdżą. Czekanie na przewiezienie pacjenta to nie jest już czekanie godziny, ale 10 godzin. Pacjent w tym czasie musi być zabezpieczony i jest zabezpieczony w naszym szpitalu - komentuje Dariusz Madera, dyrektor szpitala uniwersyteckiego w Opolu.
Szpital na Witosa (USK) już z końcem października wstrzymał planowane przyjęcia po to, żeby zająć się najcięższymi przypadkami. Tych najtrudniejszych, równolegle z przypadkami COVID-19 - stale przybywa.
- Pacjenci są trudniejsi, niż wcześniej. Może nie mamy liczbowo tak trudnej sytuacji, w związku z ograniczeniem przyjmowania planowanego ta liczba się wyrównała, ale Ci pacjenci są trudniejsi, a ich stan zdrowia wymaga natychmiastowych działań - dodaje.
Kolejnym problemem, jak zwykle, może okazać się brak personelu medycznego. Część lekarzy z USK już zgłosiło się do pomocy w powstającym szpitalu tymczasowym w Centrum Wystawienniczo-Kongresowym.
zobacz więcej: Opole. Szpital tymczasowy w CWK ruszy 28 listopada! "Nie będzie to szpital, jaki znamy"