Do zdarzenia objętego aktem oskarżenia doszło pod koniec 2019 roku w okolicach Ozimka. W niedzielę, 22 grudnia 2019 roku po raz ostatni widziano pokrzywdzonego Krzysztofa P. razem z oskarżonym, gdy wspólnie kupowali alkohol w jednym ze sklepów. Kilka dni później zaniepokojony nieobecnością Krzysztofa P. sąsiad, powiadomił policję. Zwłoki uduszonego mężczyzny znaleziono kilka tygodni później na uboczu.
Wśród podejrzanych o dokonanie zbrodni był znajomy Krzysztofa P. Na terenie jego nieruchomości policjanci znaleźli telefon komórkowy należący do zmarłego. Na dodatek okazało się, że 22 grudnia mężczyzna nagle wyjechał z domu swoim samochodem i przed dłuższy czas nie odbierał telefonów od zaniepokojonych jego nagłym zniknięciem żony i córki. Jak ustalono w czasie śledztwa, kobiety wykonały ponad trzydzieści nieodebranych połączeń.
Przed sądem oskarżony nie przyznał się do winy. Jak zapewnił, nie miał żadnych zatargów z pokrzywdzonym. W niedzielę, gdy widziano Krzysztofa P. po raz ostatni, pokrzywdzony miał go poprosić o kupno alkoholu w sklepie, co zostało utrwalone na zapisie monitoringu. Następnie - według relacji oskarżonego - odwiózł pokrzywdzonego w okolice jego domu i nigdy więcej go już nie zobaczył. Gdy wrócił do swojego mieszkania, wsiadł do auta i pojechał na dłuższą chwilę na parking pod kościołem, by w samotności przemyśleć swoje zachowanie, które było powodem jednej z kłótni z żoną. Pytany o powód, dla którego przed dłuższy czas nie odbierał telefonów od członków swojej rodziny, powiedział, że robił tak, żeby się nie kłócić.
Podczas śledztwa oskarżony wyjaśniał, że znaleziony u niego telefon pokrzywdzonego kupił za pośrednictwem jednego z portali ogłoszeniowych od nieznanego mu mężczyzny, za który zapłacił gotówką i który odebrał osobiście w wyznaczonym przez sprzedającego ustronnym miejscu. Na procesie wyjaśniał, że aparat znalazł na ścieżce podczas spaceru z psem. Na pytanie, dlaczego wcześniej opowiadał o kupnie telefonu od nieznajomego, wyjaśnił, że posłuchał policjantów, którzy tak mu poradzili, żeby jego historia była wiarygodna.
Za zarzucane czyny oskarżonemu grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.