Opole: Krzysztof P. nagle zniknął, a gdy znaleziono go po kilku tygodniach JUŻ NIE ŻYŁ. Ruszył proces w sprawie zabójstwa i ukrycia zwłok

i

Autor: pixabay.com, CC0 fot. succo

Opole: Krzysztof P. nagle zniknął, a gdy znaleziono go po kilku tygodniach JUŻ NIE ŻYŁ. Ruszył proces w sprawie zabójstwa i ukrycia zwłok

2021-03-03 16:49

Przed Sądem Okręgowym w Opolu rozpoczął się proces 42-letniego Arkadiusza N., oskarżonego o zabójstwo mieszkającego po sąsiedzku Krzysztofa P. Sprawa sięga 2019 roku. Oskarżony, któremu grozi kara dożywotniego więzienia, nie przyznaje się do winy. Jaka jest jego wersja wydarzeń?

Do zdarzenia objętego aktem oskarżenia doszło pod koniec 2019 roku w okolicach Ozimka. W niedzielę, 22 grudnia 2019 roku po raz ostatni widziano pokrzywdzonego Krzysztofa P. razem z oskarżonym, gdy wspólnie kupowali alkohol w jednym ze sklepów. Kilka dni później zaniepokojony nieobecnością Krzysztofa P. sąsiad, powiadomił policję. Zwłoki uduszonego mężczyzny znaleziono kilka tygodni później na uboczu.

Wjechał na przejście, gdy przechodziły nim 3 osoby! Nawet się nie zatrzymał

Wśród podejrzanych o dokonanie zbrodni był znajomy Krzysztofa P. Na terenie jego nieruchomości policjanci znaleźli telefon komórkowy należący do zmarłego. Na dodatek okazało się, że 22 grudnia mężczyzna nagle wyjechał z domu swoim samochodem i przed dłuższy czas nie odbierał telefonów od zaniepokojonych jego nagłym zniknięciem żony i córki. Jak ustalono w czasie śledztwa, kobiety wykonały ponad trzydzieści nieodebranych połączeń.

Przed sądem oskarżony nie przyznał się do winy. Jak zapewnił, nie miał żadnych zatargów z pokrzywdzonym. W niedzielę, gdy widziano Krzysztofa P. po raz ostatni, pokrzywdzony miał go poprosić o kupno alkoholu w sklepie, co zostało utrwalone na zapisie monitoringu. Następnie - według relacji oskarżonego - odwiózł pokrzywdzonego w okolice jego domu i nigdy więcej go już nie zobaczył. Gdy wrócił do swojego mieszkania, wsiadł do auta i pojechał na dłuższą chwilę na parking pod kościołem, by w samotności przemyśleć swoje zachowanie, które było powodem jednej z kłótni z żoną. Pytany o powód, dla którego przed dłuższy czas nie odbierał telefonów od członków swojej rodziny, powiedział, że robił tak, żeby się nie kłócić.

Podczas śledztwa oskarżony wyjaśniał, że znaleziony u niego telefon pokrzywdzonego kupił za pośrednictwem jednego z portali ogłoszeniowych od nieznanego mu mężczyzny, za który zapłacił gotówką i który odebrał osobiście w wyznaczonym przez sprzedającego ustronnym miejscu. Na procesie wyjaśniał, że aparat znalazł na ścieżce podczas spaceru z psem. Na pytanie, dlaczego wcześniej opowiadał o kupnie telefonu od nieznajomego, wyjaśnił, że posłuchał policjantów, którzy tak mu poradzili, żeby jego historia była wiarygodna.

Za zarzucane czyny oskarżonemu grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Sonda
Jaka powinna być kara za publiczną masturbację?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki