Już tamtej nocy (30.12.2021 r.) stało się jasne, że mieszkańcy prędko nie wrócą do swoich domów. Pożar w mieszkaniu na osiedlu AK (ul. Batalionu Zośka 5) wybuchł około 18.00, do północy z żywiołem walczyło 9 zastępów straży pożarnej. Kiedy udało się już wejść do lokalu, tuż pod drzwiami jeden ze strażaków natrafił na zwłoki. Wtedy nie dało się oszacować ani płci, ani wieku. Kolejne pokoje to kolejne zwłoki: w sumie trzy osoby, które - najprawdopodobniej - spłonęły żywcem. - Oględziny bezpośrednio po pożarze pozwalają zakładać, że te osoby poniosły śmierć w jego trakcie. Czy to wskutek działania temperatury, czy zaczadzania - szacuje prokurator Stanisław Bar. O ofiarach tragedii szczegółowo pisaliśmy TUTAJ. Najmłodszy, 30-letni syn, był znany opolskiej policji. W jednym ze sklepów w samych majtkach i z wetkniętymi w nie telefonem groził kasjerce. Babcia 30-latka miała 87 lat, jego ojciec - 64.
Więcej o sprawie: Makabra przed nowym rokiem. Strażacy nie mogli ustalić płci zwłok. Prezydent Opola: "Odczuwam smutek i żal". Kim są zmarli? [ZDJĘCIA]
Pożar na AK. Co się dzieje na miejscu?
Ponad 40 osób, które bezpiecznie ewakuowały się ze swoich mieszkań nie może wrócić. Oględziny dały obraz potężnych strat: ogień zniszczył pion zasilania energetycznego (w całym bloku nie ma teraz prądu, gazu, ani wody). Przed powrotem mieszkańców, trzeba wzmocnić ściany i stropy lokalu, w którym wybuchł ogień i sąsiednich. Na końcu spółdzielnia będzie musiała zająć się pogorzeliskiem, ale to po tym, jak pracę skończy policja i prokuratura. Obecnie wejście do budynku jest strzeżone przez firmę ochroniarską. Lokatorom odradza się wchodzenie do środka, ale mogą wrócić po swoje rzeczy, czy zamknąć drzwi. W środę (5 stycznia) ruszy wymiana pionu zasilania energetycznego.
Trauma po pożarze
Do tej pory 7 rodzin zamieszkało tymczasowo w ośrodku Szansa. Pozostali zostali u swoich bliskich. Ponad 30 rodzin wciąż czeka na decyzję rzeczoznawców i nadzoru budowlanego. Małgorzata Kozak z MOPR w Opolu wspomina, że natychmiast po pożarze w bloku pojawili się tamtejsi pracownicy. Próbowali rozmawiać z roztrzęsionymi mieszkańcami ale w większości - bezskutecznie.
- Zaczęliśmy od tego, że numery telefonów, adresy, informacje, rozwiesiliśmy w całym budynku. Osoby, które tego doświadczyły nie były gotowe z nami rozmawiać. Większość podchodziła, robiła zdjęcia numerów telefonów i odchodziła - komentuje.
Klasyfikacja? Nieumyślne spowodowanie pożaru
To, jak sprawa pożaru na AK zostanie sklasyfikowana wciąż nie jest jeszcze pewne. Pierwsze tropy wskazuje prok. Stanisław Bar stawiając na "popełnienie przestępstwa nieumyślnego sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób w postaci pożaru ze skutkiem śmiertelnym".
Polecany artykuł: