W czerwcu 2019 r. Marek Ś. wrócił do domu w Brzeźnicy (gmina Biała, woj. opolskie) z pracy. Wybuchła kolejna kłótnia, którą tym razem 45-latek przerwał na dobre. Chwycił za nóż, zaczął zasypywać Urszulę K. ciosami. Jak ustaliło Radio Opole - do morderstwa potrzebował aż czterech egzemplarzy, każdy kolejny łamał podczas brutalnych ataków.
Biała: Brutalne morderstwo żony. 60 ciosów, cztery noże i dożywocie?
Przypomnijmy wydarzenia tamtej nocy. Kiedy w domu pary rozegrał się prawdziwy horror, cały we krwi swojej ukochanej Marek Ś. ruszył wzdłuż wioski, aż do domu swojej znajomej. Według informacji, które wtedy przekazywał portal NTO, mężczyzna miał powiedzieć "Zabiłem Ulkę". Po tym spotkaniu udał się do lasu, gdzie...spokojnie zasnął! Tymczasem w domu na martwą Urszulę K. natrafił jej syn. To on zawiadomił policję, która rozpoczęła obławę na...śpiącego w lesie mordercę.
Mundurowi po ok. 3 godzinach zatrzymali Marka Ś., który trafił na trzy miesiące do aresztu. Do zarzutu morderstwa się przyznał. Za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem - bo tak brzmi zarzut stawiany przez prokuraturę - grozi dożywocie.
Morderstwo w Brzeźnicy. Proces mógł się skończyć już 15 września?
We wtorek 15 września mężczyzna stanął przed sądem w Opolu. Wina oskarżonego nie budzi większych wątpliwości, Marek Ś. przyznaje się do popełnienia morderstwa. Wyrok mógł zatem paść już we wtorek, tak się jednak nie stało, bo na miejscu nie zjawił się jeden ze świadków.
Nieoficjalnie ustalono w tej sprawie, że blisko miesiąc wcześniej - przed morderstwem - prokuratura miała podejrzewać oskarżonego o gwałt na Urszuli K. Sprawa jednak ucichła.
Za zarzuty, które ciążą na Marku Ś. - recydywiście - może mu grozić od 12 lat pozbawienia wolności do dożywocia.