Tragiczna śmierć w Ozimku. 30-letni Aleksander zostawił żonę w ciąży i 10-letnią Wiktorię
Dramatyczne zrządzenie losu. W środę 2 grudnia w Ozimku zginął 30-letni Aleksander. Dzień później na jaw wychodzą jeszcze bardziej przytłaczające okoliczności wypadku. Okazało się, że Aleksander zostawił żonę w zaawansowanej ciąży i 10-letnią córeczkę Wiktorię.
Wypadek bada właśnie prokuratura i Państwowa Inspekcja Pracy w Opolu, a w tym czasie Sołtys Szczedrzyka (miejscowości, w której mieszkał 30-letni Ukrainiec z rodziną) rozpoczyna akcję pomocową. O szczegóły inicjatywy pytamy jej pomysłodawczynie, Iwonę Feliks.
zobacz więcej: TRAGICZNA śmierć w Ozimku. TEN czynnik zaważył na śmierci pracownika? Śledztwo PiP i prokuratury
Docelowo chcemy zorganizować zbiórkę pieniężną, ale póki co, staramy się zorientować, co wyjdzie najlepiej. Czy to będzie zbiórka pieniędzy do puszek, tutaj, lokalnie, czy właśnie na serwisach typu siępomaga, czy zrzutce. Na razie odbieram ogromne ilości telefonów związanych z tą pomocą materialną, odzew jest ogromny. Przyjeżdżają ludzie z sąsiednich gmin z różnymi rzeczami. Do mnie do domu wysyłane są paczki z Niemiec dla dziewczynek, tej, która się dopiero urodzi i dla 10-letniej Wiktorii
Sołtys Szczedrzyka zapowiedziała też rozmowę z księdzem, który być może zgodzi się na zbiórkę pieniędzy w kościele.
Ozimek. Żona zmarłego trafiła do szpitala
Jak przekazała w rozmowie z dziennikarzem SE.pl sołtys Iwona Feliks, Pani Tatiana - żona zmarłego Aleksandra leży w szpitalu. Trafiła do niego po informacji o śmierci męża. Pani Tatiana jest w zaawansowanej ciąży.
Sołtys zdradziła także, że była przy dziewczynce, kiedy ta dowiedziała się o śmierci taty. - Rodzina i przyjaciele nie byli w stanie jej powiedzieć co go spotkało, więc wraz z Violą (sekretarz stowarzyszenia - red.) byłyśmy przy niej, kiedy dowiedziała się, że jej ukochany Tatuś nie żyje, [...] nawet największy twardziel łamałby się na milion kawałków, gdy musiałby być przy tym, ale Mała była bardzo dzielna, mimo, że zawalił się jej cały świat! - komentuje.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że firma zmarłego podejmie się finansowania całego obrządku pogrzebu.
Pomoc przez ręce sołtys. "Nie wyobrażam sobie, żeby teraz ktoś ciągle pukał do ich drzwi". Małą Wiktorię odwiedzi Mikołaj
Inicjatywa pomocy w wykonaniu Iwony Feliks przekracza tę finansową. Na razie kontakt i przekazywanie darów rodzinie opiera się na Pani Sołtys. "Chcemy zapewnić rodzinie spokój" - argumentuje.
Niemniej, w planach jest także wizyta Mikołaja. - Będzie przebrany Mikołaj, który pójdzie i zaniesie Wiktorii prezenty - zapowiada.
Minął dzień od wypadku. "Myślałam, że jest znieczulica. Odzew jest ogromny!"
Pandemia odcisnęła, i w dalszym ciągu odciska na nas ogromne piętno. Iwona Feliks przyznała, że w takich warunkach perspektywa pomocy z zewnątrz wydawała jej się niemożliwa. Okazuje się, że jest kompletnie odwrotnie.
-Jestem przemile zaskoczona. Nie umiem wyrazić tego słowami, uważałam, że jest jakaś ogólna znieczulica, do tego doszedł jeszcze koronawirus. A mimo to, jest tak ogromny odzew, że jestem w szoku. W przemiłym szoku. Po zakończeniu całej akcji, po świętach, będę dziękowała, ale na chwilę obecną nie mam słów. Ludzie zareagowali w bardzo ciepły sposób - dodaje.